niedziela, 6 kwietnia 2014

Coś do kawy - pompadurki Cat-arzyny

  Końcem lutego, całkiem przypadkiem, trafiłam na blog Cat-arzyny i muszę przyznać, że bardzo mi się na nim spodobało. Klimat jaki na nim stworzyła to obraz iście sielankowego domu z pięknym wnętrzami, schowanego gdzieś w East Sussex. Po prostu magia :) Wciągną mnie do tego stopnia, że przesiedziałam cały weekend i przeczytałam blog wzdłuż i wszerz! :) 
  W jednym ze swoich postów podała przepis na pompadurki . Tak jak pisałam nie dalej jak wczoraj - jeszcze niedawno do pieczenia trzeba było mnie wołami zaciągać ;) Jednak po mniejszych lub większych ostatnich sukcesach stwierdziłam, że spróbować mogę, nic nie szkodzi. Najwyżej spalę kuchnię ;) I tak razu pewnego zabrałam się za pieczenie. W przepisie Cat-arzyna napisała, że wystarczy twarożek zmieszać z masłem/margaryną w proporcji 1:1 i później wyrabiając ciasto podsypywać mąkę do momentu, aż więcej nie będzie chciało się wgnieść. Nadzienie oczywiście zdrowe, bo owocowe.
  Tak jak już wspominałam w piątki dobrze mi się gotuje i piecze, więc w piątek po południu przystąpiłam do dzieła pełna entuzjazmu. Muszę przyznać (co mnie zaskoczyło), że ciasto wyrobiło się dość szybko i sama też nie wiem ile zużyłam mąki, bo.... no tyle, ile się wgniotło :) 
  Pierwszym razem ciasteczka zrobiłam tak, jak  tutaj , czyli rożki z jabłkami i gruszkami pokrojonymi w ćwiartki. Robiłam z połowy porcji, ponieważ nie wiedziałam czego mogę się spodziewać i po upieczeniu szybko pożałowałam, że nie zrobiłam jednak z całej :) Ciasteczka posypane cukrem pudrem (jeszcze cieplutkie) smakowały przepysznie! :)
  Drugim razem zrobiłam już z całej porcji (kostka twarożku półtłustego 250g i kostka margaryny 250g) i wyszło ciastek już zdecydowanie więcej. Jednak tym razem podjęłam się wyzwania i zrobiłam piramidki (tak jak Cat-arzyna) tylko nie ze śliwką, a z wiśnią w syropie własnym ze słoika (sama je w lecie do niego pakowałam:) ). Oczywiście zawijanych rożków z jabłkami i tym podobnych też parę zrobiłam. Piekłam w 200 stopniach i sama nie wiem przez ile... aż się zarumieniły.
  Z czystym sercem polecam ciasteczka! Robi się je szybko i są bardzo smaczne :)

A oto i droga do sukcesu:















Przy kawie z ciasteczkami towarzyszyła mi laleczka Tilda, którą sama niedawno zrobiłam :) 
Niedługo i o niej coś napiszę.


Co potrzeba:
kostka twarożku,
kostka masła/margaryny,
mąka,
owoce i cukier do obtaczania ich,
cukier puder do posypania,
piekarnik nastawiony na 200 stopni

PS: Nadmienić tylko jeszcze muszę, że za pierwszym razem do ciasta dodałam masło, a za drugim margarynę palmę z murzynkiem (zawsze na niej piekę - tylko jej ufa moja mama i zawsze wszystko wychodzi :) ). Wydaje mi się, że z masłem ciasteczka smakowały mi bardziej, a może to tylko taki mój mały samozachwyt tym, że wyszły. Po małym sukcesie wszystko przecież smakuje lepiej :)

Enjoy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za miłe słowa i zapraszam do dyskusji :)