Zapraszam na dłuuugi spacer! :)
Od powrotu z domu, ze Świąt, codziennie przeglądam zdjęcia, tyle się w ogrodzie dzieje! Wszystko rośnie, kwitnie, przekwita... Teraz niestety dużo się zmieniło i do domu jeżdżę raz na półtora - dwa miesiące, więc dużo mnie omija. Pewnie dlatego, gdy tylko przyjadę od razu chwytam aparat i wybieram się na spacer :) I prawdę powiedziawszy mogę się tak plątać tam i z powrotem przez godzinę, a nawet dwie. Co ja poradzę.... w mieście tego brakuje, a ja wychowałam się w domu. W domu, w którym były kwiaty, krzaczki i nawet drzewa owocowe :) I tego mi szkoda, chociaż wiem, wiem Wrocław jest piękny ;) Tak więc przechodząc do sedna sprawy dziś będzie wiosennie, ciepło, słonecznie i w miłym towarzystwie.
Większość zdjęć robiłam równo tydzień temu w niedzielę, już po Świątecznym Śniadaniu. Gdy pojawiłam się na podwórku Księciunio totalnie mnie olał i drzemał na nagrzanej kostce brukowej, a Mika próbowała zjeść aparat - i mnie :)
Mój "obchód" zaczęłam od wiosennej grządki z kwiatami, w której cały rok coś kwitnie. W tej chwili szaleją szafirki, tulipany, hiacynty i funkie, a tuż nad nimi kwitną śliwy i wiśnie uwodząc delikatną wonią.....
Narcyz już niestety zakończył swój żywot w tym sezonie.
W pewnym momencie Księciunio się zainteresował i niby nie, ale zerkał od czasu do czasu co się dzieje. Do zdjęcia niestety nie chciał się uśmiechnąć.
Za to Mika nie odstępowała już mnie na krok.
A przed domem na malutkim klombie w najlepsze swoje listki wychylają do słońca tawułki japońskie, a wrzośce i pierisy wdzięczą się kwiatami.
Gdy przechodziłam do migdałowca i magnolii okazało się, że ni stąd ni zowąd pojawił się Księciunio. Niepozornie przycupnął parę metrów dalej, oczywiście tyłem, żeby nie było, że się interesuje, ale kontrolował wszystko :)
A migdałowiec w końcu zakwitnął. Szczerze to nie wiem czy 2 czy 3 lata jest już u nas, ale grunt, że się odważył :) Zastanawiałam się po co mu te "języczki" wystające z kwiatków, a teraz już wiem! Do łapania babiego lata! :)
Z magnoliami jest fajna sprawa, bo we Wrocławiu cieszyły nasze oczy pięknymi kwiatami i nosy ślicznym zapachem już w marcu. Ale jak wiadomo w każdym rejonie Polski rośliny mają inne pory kwitnienia, tylko nie wiedziałam, że ta różnica może wynosić aż miesiąc!
To samo tyczy się bzu. We Wrocławiu powoli zaczął zakwitać 3 dni przed świętami, a w domu..... sami widzicie :)
Pod bzem ukryło się coś małego - co to takiego? Okaże się jak urośnie :)
Czas na czereśnię. Rośnie sobie taka u nas już od paru ładnych lat, a owoce mmmm... pychotka!
A pod czereśnią, w cieniu chował się berberys i mały mlecz w kolorowej trawie.
Idąc dalej.... grusza, a pod nią poziomka :)
A po drodze do jabłoni i kolejnej gruszy.... szczypiorek :)
I cebulki uprawiające gimnastykę do słońca.
I na koniec Pan Obrażalski:
Luuudzie! Dodałam 46 zdjęć! To jest jednak przegięcie....
Obiecuję, więcej nie będę dodawać aż tyle na raz :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za miłe słowa i zapraszam do dyskusji :)