środa, 30 kwietnia 2014

Niezapominajki


Niezapominajki są to kwiatki z bajki.
Rosną nad potoczkiem,
patrzą żabim oczkiem.
Szepczą sobie skromnie
"nie zapomnij o mnie".

  Podczas moich ostatnich wypraw "w miasto" z aparatem zrobiłam dużo zdjęć ślicznym, drobnym kwiatuszkom o pięknej niebieskiej barwie. Nawet się okazało, że rosną pod moim blokiem, w cieniu pod drzewami. Znalazłam trzy kolory: niebieski, biały i różowy. I nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że nie wiedziałam co to są za urocze roślinki.... Wiem, wiem... wstyd. Ale zawsze wyobrażałam sobie, że niezapominajki rosną tylko i wyłącznie nad potoczkiem ;) I nie mają prawa rosnąć gdzie indziej! A tu taka niespodzianka! :) 

I jeszcze popatrzyły się na mnie z miłością.... :)









A z okna widzę niebieski dywan :)

Majówkowa tarta

  Tak jak już pisałam tarty przychodzą mi jakoś w miarę łatwo, więc dziś pora na majówkową tartę jabłkową :) 

Przepis na ciasto do tarty zawsze biorę stąd klik .

Ciasto:
- 150g mąki
- 30g cukru
- 125g pokrojonego w kostkę masła

Farsz:
- jabłka kruche, polskie najlepiej szare renety
- cukier

Wyrabiamy ciasto. Formę na tartę natłuszczamy i obsypujemy bułką tartą. Mniej więcej 1/4 ciasta odkładamy (potrzebne będzie do dekoracji), a pozostałą częścią wykładamy spód formy i boki.


Następnie ścieramy jabłka na tarce na dużych oczkach. Ciężko powiedzieć, ile jabłek będzie potrzebne, bo to zależy od tego czy są duże czy jednak mniejsze i oczywiście, czy chcemy dać grubiej czy nie. Ja starłam 4 średnie jabłka. Żeby jabłka szybko nie przyciemniały można dodać kwasku cytrynowego lub soku z cytryny, ale ja nie widzę potrzeby.


Jeżeli jabłka są kwaśne zasypujemy je obficie cukrem, jeżeli nie to już według uznania :)


Pozostałą częścią ciasta dekorujemy szarlotkową tartę.



I pieczemy w 180 stopniach do zarumienienia.


Jak widać jabłka się kurczą, więc nie żałujcie ich :) 


Życzę smacznej majówki! :)

wtorek, 29 kwietnia 2014

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Szkło we własnej osobie

  Dziś przypadkowo natknęłam się na zdjęcia biżuterii, którą robiłam rok, dwa, a nawet trzy lata temu. Z perspektywy czasu wydaje mi się, że to było tak dawno temu... większość z nich robiłam jeszcze w Kielcach na studiach :) Dużo się od tego czasu zmieniło i prawdę powiedziawszy coraz rzadziej zaglądam do moich biżuteryjnych pudełeczek... Trochę mi szkoda, ale znalazłam nowe pasje :) 

Dziś jednak wracając jeszcze na chwilę do przeszłości przedstawiam szkło i moje trochę jeszcze "niewprawione" wyroby :)

W pierwszej kolejności "szkło w ramce" i inne przezroczyste, a następnie szkło mleczne i powlekane.


To akurat był prezent :)




























Jakość zdjęć telefonowa, więc z góry przepraszam :)

niedziela, 27 kwietnia 2014

Wiosna w ogrodzie 2014

Zapraszam na dłuuugi spacer! :)  

  Od powrotu z domu, ze Świąt, codziennie przeglądam zdjęcia, tyle się w ogrodzie dzieje! Wszystko rośnie, kwitnie, przekwita... Teraz niestety dużo się zmieniło i do domu jeżdżę raz na półtora - dwa miesiące, więc dużo mnie omija. Pewnie dlatego, gdy tylko przyjadę od razu chwytam aparat i wybieram się na spacer :) I prawdę powiedziawszy mogę się tak plątać tam i z powrotem przez godzinę, a nawet dwie. Co ja poradzę.... w mieście tego brakuje, a ja wychowałam się w domu. W domu, w którym były kwiaty, krzaczki i nawet drzewa owocowe :) I tego mi szkoda, chociaż wiem, wiem Wrocław jest piękny ;) Tak więc przechodząc do sedna sprawy dziś będzie wiosennie, ciepło, słonecznie i w miłym towarzystwie.
  Większość zdjęć robiłam równo tydzień temu w niedzielę, już po Świątecznym Śniadaniu. Gdy pojawiłam się na podwórku Księciunio totalnie mnie olał i drzemał na nagrzanej kostce brukowej, a Mika próbowała zjeść aparat - i mnie :)


  Mój "obchód" zaczęłam od wiosennej grządki z kwiatami, w której cały rok coś kwitnie. W tej chwili szaleją szafirki, tulipany, hiacynty i funkie, a tuż nad nimi kwitną śliwy i wiśnie uwodząc delikatną wonią.....











Narcyz już niestety zakończył swój żywot w tym sezonie.








  W pewnym momencie Księciunio się zainteresował i niby nie, ale zerkał od czasu do czasu co się dzieje. Do zdjęcia niestety nie chciał się uśmiechnąć. 


Za to Mika nie odstępowała już mnie na krok.


A przed domem na malutkim klombie w najlepsze swoje listki wychylają do słońca tawułki japońskie, a wrzośce i pierisy wdzięczą się kwiatami.






 Gdy przechodziłam do migdałowca i magnolii okazało się, że ni stąd ni zowąd pojawił się Księciunio. Niepozornie przycupnął parę metrów dalej, oczywiście tyłem, żeby nie było, że się interesuje, ale kontrolował wszystko :)


A migdałowiec w końcu zakwitnął. Szczerze to nie wiem czy 2 czy 3 lata jest już u nas, ale grunt, że się odważył :) Zastanawiałam się po co mu te "języczki" wystające z kwiatków, a teraz już wiem! Do łapania babiego lata! :)




Z magnoliami jest fajna sprawa, bo we Wrocławiu cieszyły nasze oczy pięknymi kwiatami i nosy ślicznym zapachem już w marcu. Ale jak wiadomo w każdym rejonie Polski rośliny mają inne pory kwitnienia, tylko nie wiedziałam, że ta różnica może wynosić aż miesiąc!


To samo tyczy się bzu. We Wrocławiu powoli zaczął zakwitać 3 dni przed świętami, a w domu..... sami widzicie :)


Pod bzem ukryło się coś małego - co to takiego? Okaże się jak urośnie :)


Czas na czereśnię. Rośnie sobie taka u nas już od paru ładnych lat, a owoce mmmm... pychotka!






A pod czereśnią, w cieniu chował się berberys i mały mlecz w kolorowej trawie.


Idąc dalej.... grusza, a pod nią poziomka :)




A po drodze do jabłoni i kolejnej gruszy.... szczypiorek :)
I cebulki uprawiające gimnastykę do słońca.






I na koniec Pan Obrażalski:


Luuudzie! Dodałam 46 zdjęć! To jest jednak przegięcie.... 
Obiecuję, więcej nie będę dodawać aż tyle na raz :)