wtorek, 12 sierpnia 2014

Dziś... jedzeniowo! :) I o dwóch pomnikach słówko

Dziś post krótki, bo ostatnio coraz częściej pada (od zeszłego tygodnia) i niestety, ale się ochłodziło...


Zapraszam :)


  Pogoda nie rozpieszcza... Z jednej strony się cieszę, bo mogę założyć długą spódnicę i rękaw 3/4, a nie jestem skazana na krótkie spodenki i koszulki z krótkim rękawkiem lub bez. Inaczej się wytrzymać w upale nie da. Ale z drugiej strony, gdy deszcz porządnie zacina to już nawet z parasolem się nie da nigdzie wybrać. W takie dni siedzę w... kuchni :) Już od dłuższego czasu lubię i robię serki cammembert na ciepło na kolację, ale chciałam sprawdzić czy te francuskie się bardzo różnią. Na zimno ich smak jest ciut ciut inny (jeżeli kupujemy te delikatne, a nie o mocnym zapachu) i wiadomo - w tym temacie nawet dyskusji nie ma, ale na ciepło? No to zaczynamy! :)

  Kupiłam raz serek, który spodobał mi się wizualnie (ja tu tak kupuję cammemberty - jak mają ładne opakowanie to biorę :)). Po otwarciu okazało się, że nie tylko opakowanie ma ładne, ale i serek przyozdobiony! :) Taki serek wrzucamy na rozgrzaną patelnię i po prostu smażymy. Jeszcze lepszy jest z patelni grillowej. Gdy już się z jednej strony przysmaży, delikatnie odwracamy na drugą stronę i robimy to samo, czyli smażymy. Trzeba być delikatnym, bo gdy serek pęknie to... lipa na całego. Wyleje się i już. Więc najlepiej drewnianymi łopatkami się posługiwać. Druga opcja jest jeszcze taka, że obtaczamy w jajku i bułce tartej przed smażeniem tak, jak kotlety i też jest pyszny.



Gdy już się usmaży wędruje na talerz i... od razu do żołądka :)
Takie cieplutki, rozpływający się jest najlepszy.
A do tego można zrobić lekką sałatkę, wziąć bagietkę, grzanki czy tosty i gotowe! :)



Aa! I kawa obowiązkowa! :)


Czasem zdarza się tak, że tylko wieczory są pogodne to od razu wybieramy się na spacer,
by nie marnować czasu :)
Tak więc poniżej mamy Place de la Republique z pomnikiem na środku:


Chcieliśmy jeszcze przed zmrokiem dotrzeć do innego pomnika 
i zobaczcie co pięknego zobaczyłam w sklepowych witrynach :)





Same cuda! :)





Na Place de la Bastille dotarliśmy niestety już po zmroku:


I tak wyglądają krótkie wieczorne spacery, gdy deszcz w końcu odpuszcza :)
Co ciekawe w żadnym z moich przewodników nie ma słowa o tych pomnikach...
Po internecie nie buszowałam, bo wiecie jaki tu mam ;)

Do następnego! :)

Au revoir! :)

3 komentarze:

  1. Aż chciałoby się takiego serka spróbować...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam biedronkowe cammemberty, bo z nich często robiłam :)

      Usuń
  2. ja kupiła ostatnio jakiegoś śmierdziela francuskiego w Lidlu, ale pochłonęłam go w kanapkach - świetny.
    Kotleciki tak jak mówisz z biedronkowych śmierdzieli, do bułki i na patelnię, a do tego piwko i dżem żurawionowy - pychoootka :D

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za miłe słowa i zapraszam do dyskusji :)