Czas ucieka nieubłaganie...
Źródło: klik.
Pozostały jeszcze dwa miesiące do Naszego Ślubu! :) Czas galopuje! Coraz więcej osób, gdy mnie spotyka, zagaje dwa pytania: I jak tam, wszystko już załatwione? i drugie "Stresujesz się?". I co tu powiedzieć...
Prawie wszystko mieliśmy załatwione możliwie jak najwcześniej. Ale... pozostały trzy najważniejsze sprawy: spisanie protokołu, zakup obrączek i garnitur. Moja wizja ślubu i bajkowych przygotowań została prawie brutalnie zmiażdżona przez rzeczywistość... A zaczęło się od tego, że od ponad roku mieszkamy z Prawie Mężusiem oddzieleni 1300 kilometrami i niestety chyba 80% spraw załatwialiśmy na odległość... Do tego doszła kolejna odległość: na co dzień jestem we Wrocławiu, a ślub i wesele odbędą się na naszym ukochanym podkarpaciu. Czyli kolejne 500km doszło. Na szczęście na dwa miesiące przed naszą datą pozostało bardzo mało spraw do załatwienia. Ze spisaniem protokołu musimy zdążyć w czerwcu i mam nadzieję, że tak się stanie. Obrączki możemy odłożyć na lipiec, ale chyba jednak lepiej załatwić to wcześniej :) A garnitur? Oj tu jest problem, bo może być tak, jak z moją suknią - mogą się zmienić wymiary hehe :) Z tym to chyba poczekamy na ostatnią chwilę. Podczas piątkowego mierzenia sukni pani Anetka powiedziała z lekkim zaskoczeniem i niepokojem w głosie, że schudłam i to chyba więcej niż przewidywała (nie robię nic w tym kierunku!), bo gorsetu już się bardziej nie dało docisnąć. Będzie przeróbka, ale poczekamy do lipca, żeby dwa razy nie przerabiać ;)
Muszę jeszcze porozmawiać z zespołem, bo przyjmują "wish list", a ja wiem, że parę (ok paręnaście:)) piosenek po prostu musi pojawić się na naszym weselu i basta! :) Powiedzcie mi jeszcze czy w Waszych stronach na weselach pojawiają się zabawy podczas oczepin? Jak tak, to podsuńcie mi jakieś pomysły, bo już z wieloma zabawami się spotkałam i nie chcę, by zespół sam (bez uzgodnienia) przeprowadzał jakieś zabawy. Nie zawsze się to kończyło dobrze, ktoś był ośmieszony itp... Tego chcę uniknąć.
Bukiet dalej nie został wybrany... nawet z kwiaciarką jeszcze nie rozmawiałam. Chyba zostawię to na lipiec.
Umówiłam się już na próbną fryzurę, chociaż jeszcze w 100% pewna nie jestem, jak ma wyglądać. I chyba dobrze będzie jak na ten sam dzień umówię się na próbny makijaż. Zobaczę, jak będzie się wszystko razem komponować :)
Miałam Wam pokazywać moje pazurkowe wariacje z zielonym lakierem i... jakoś czasu brak. Ale kilka zdjęć już gdzieś mam, to je odszukam i pewnie niedługo tu wrzucę :)
Tak samo jak zaproszenia i inne papierowe drobiazgi... czekają, aż je tu zaprezentuję i nie wiem, kiedy się doczekają :( Na pewno przed ślubem! :)
Przejdźmy teraz do pytania drugiego: Czy się stresuję? Nie! Oczywiście, że nie. W najbliższych dniach czeka mnie pisanie świadectw (pierwszy raz w życiu!) i to jest dopiero wyczyn! :) Tak, to mnie stresuje i o tym w kółko teraz myślę. A ślub? Prawdę powiedziawszy to nie wiem. Jeszcze chyba, mimo wszystko, to do mnie nie dociera. Przygotowania przebiegły jakoś tak szybko, nie było wielkiego Wow! i innego Boom!, więc zobaczymy co będzie za miesiąc, gdy już będę spokojnie w domku siedzieć i myśleć ;)
Jeszcze mam pytanie odnośnie obrączek: czy macie na swoich grawer? I czy jest to imię, data czy może coś innego? Help :) Szukam pomysłu :)
Buziaki! :)
Justyna
Hehe chyba pierwsza którą znam i nie stresuje się swoim ślubem :) a może to jeszcze do Ciebie nie dochodzi :)
OdpowiedzUsuńOdleglosci współczuję, bo to duże utrudnienie...
A z zabaw oczepinowych to pamietam tylko tradycyjne stołeczki :) nigdy nie brałam w tych zabawach udziału bo byłam za młoda i nie czułam takiej potrzeby. Obecnie daaaawno nie byłam na żadnym weselu, więc nie wiem jak obecnie takowe wygląda :)
Mam tyle rzeczy teraz na głowie, że pewnie do mnie jeszcze nie dociera to, co ma się za dwa miesiące wydarzyć ;) Chociaż.. do wszystkiego można podejść na luzie :)
UsuńPodobno, ale ja nie umiem do wielu rzeczy podejśc na luzie...
UsuńOooo to faktycznie trzeba dobrej logistyki, żeby ogarnąć te odległości.
OdpowiedzUsuńByłam w ubiegłym roku na weselu, była tam jedna fajna zabawa. Nie żadna obleśna, sprośna czy zboczona.
Była tak śmieszna że goście obserwujący pokładali się trzymając za brzuchy. Ja sama nie mogłam oddychać z wesołości. Zwłaszcza że w jednej z drużyn była osoba niepolskojęzyczna.
tu masz linka z zasadami. Na weselu w którym brałam udział był inny tekst inna historyjka, ale ta sama metodyka.
http://slubomania.pl/index.php/zabawy-weselne/11-zoo
Prowadzący musi czytać tekst wolno, i mocno akcentować słowa-klucze. Goście muszą mieć czas żeby obiec swoją drużynę.
Znam tą zabawę i u nas już od paru lat na weselach się sprawdza :)
UsuńZabaw żadnych Ci nie polecę, bo zwyczajnie ich nie znoszę i na moim weselu ich nie było. Ale jeśli goście je lubią to zawsze jest ciekawe urozmaicenie. A na obrączkach mamy tylko datę ślubu, właściwie to nie wiem czemu nie imiona :) Będzie dobrze!
OdpowiedzUsuńJa też nigdy ich nie lubiłam, ale u nas jest to tradycja, więc coś dla gości będzie.
UsuńNie mam zamiaru brać w niczym czynnego udziału - mogę tylko nadzorować :)
Zabaw żadnych Ci nie polecę, bo zwyczajnie ich nie znoszę i na moim weselu ich nie było. Ale jeśli goście je lubią to zawsze jest ciekawe urozmaicenie. A na obrączkach mamy tylko datę ślubu, właściwie to nie wiem czemu nie imiona :) Będzie dobrze!
OdpowiedzUsuńoooo to po ślubie gdzie zamieszkacie WE Wrocławiu u ciebie czy u Tam gdzie twój prawie mężuś meszka
OdpowiedzUsuńTo jest chwilowy wyjazd Prawie Mężusia, więc wybieramy Wrocław :)
UsuńOczywiście, że się nie stresujesz. Ty tylko chudniesz, ot tak, bez niczego. Byłam aż na dwóch weselach, więc rozeznania w oczepinowych zabawach nie mam. Jedyne co pamiętam, to na obu pan młody musiał poznać swoją żonę po nodze, a ona jego po brzuchu. No i oczywiście podziękowania dla rodziców były. Jak przez mgłę pamiętam (byłam na nim w ubiegłym stuleciu), że na tym pierwszym weselu były jakieś właśnie nie na poziomie zabawy.
OdpowiedzUsuńChudnę to raczej od pracy... i cudownych, idealnie wychowanych dzieci, z którymi trzeba się czasem użerać... A teraz sesja na studiach, zakończenie roku, więc świadectwa, przedstawienia - to mi głowę zaprząta. Ale ja raczej nie jestem z tych, co się stresują na pół roku przed. Mnie to pewnie dopadnie dzień przed :)
UsuńZabawy na "poznawanie" kompletnie nie są w moim guście i nie raz takie widziałam, ale u mnie są na czarnej liście ;)
Akurat to "poznawanie" było najgrzeczniejszą z zabaw na tym pierwszym weselu. Drugie wesele było weselem mojej siostry i za dużo zabaw nie było, bo ich nie chcieli.
UsuńJa dostałam stresa dopiero pod kościołem ;-) Wcześniej brałam wszystko z humorem. Będę trzymać za Ciebie kciuki, żeby wszystko wyszło tak jk sobie zamarzyłaś. Zabawy? U nas były, ale raczej takie typu pociąg, z krzesełkami i przebieranki, nic ośmieszającego i zdrożnego.
OdpowiedzUsuńCzyli spokojnie i z kulturą - tak jak lubię:)
UsuńA z tymi obrączkami to zorientuj sie jeszcze bo nam nie chcieli nigdzie sprzedać od ręki i musieliśmy na nie trochę czekać
OdpowiedzUsuńWiem, że trzeba czekać do dwóch tygodni na grawer.
UsuńMy też garnitur odkładaliśmy na sam koniec i ku naszemu szczęściu podałam datę o tydzień wcześniejszą, bo inaczej mój mąż przyszedł by na ślub w samych slipkach. Pani dobrze spisała rozmiar, ale okazało się, że metka źle została wszyta. Spodnie dotarły w piątek przed "planowaną" uroczystością, Na obrączkach mamy grawer: imię i datę. Nie znoszę oczepinowych zabaw, bo mnie zwyczajnie nie śmieszą. U mnie zbieraki tylko do butów kasę i musieli się wykupić. Nic poza tym.
OdpowiedzUsuńNajchętniej też bym zabaw nie robiła, ale "żeby nie było, że nic nie ma" będą dwie dla gości i tyle :)
UsuńJustynko, urządzanie wesela na odległośc nie jest rzeczą łatwą. Wiem bo sama tak miałam (tyle tylko, że mniejsza odległość nas dzieliła). W końcu końców cały ślub załatwiłam sobie sama, mąz tylko przyjechał powiedzieć sakramentalne "tak" :)
OdpowiedzUsuńCo do stresu - ja się w ogóle nie stresowałam, ani przed ślubem ani w dzień ślubu. Może jestem dziwną osobą, ale czym się tu stresować? Skoro wszystko jest załatwione a przede mną najpiękniejsza chwila mojego życia i ukochany mężczyzna u boku.... to tylko sama radość, a nie stres! No chyba, że ktoś nie jest pewny czy dobrze robi, ale to wtedy radzę się dobrze zastanowić :)
Zabawy weselne u nas były. Niestety panowie prowadzący mnie nie posłuchali i zrobili zabawę, o której pisała Anetka, ale na szczęście w miarę kulturalnie to wyszło, bo ja męża rozpoznawałam nie po brzuchu, a po nosie.
Do tego jeszcze zabawa z krzesełkami, dla wesołości panowie musieli zjeść po kieliszku bułki tartej i zagwizdać, kto pierwszy to zrobił ten wygrywał prezent. I co mi się najbardziej podobało i przy czym ubawiłam się do łez....
Nas młodych wszyscy goście weselni otoczyli kołem. Jedna z osób wzięła pustą butelkę taką plastikową po napoju między kolana. I tak przy muzyce wszyscy w koło musieli sobie tą butelkę podawać łapiąc tylko kolanami, nie używając rąk. A za każdym razem kiedy im ta butelka wypadła, my za karę musieliśmy się całować :)
Uwierz mi, to było tak komiczne że łzy ze śmiechu same mi leciały :)
No i do tego miałam jeszcze przygotowane koszyczki, na taniec za pieniądze.
my obrączki mamy zwykłe, bez graweru ani innych dodatków, takie tradycyjne. Buziaki kochana!
Pierwsze co mi przyszło na myśl po przeczytaniu początku komentarza? "Uff dobrze, że przyjechał" :) Co do stresu to chyba wszyscy dokoła to nakręcają. Mam nadzieję, że tak u mnie się też nic nie zmieni i na luzie będzie, bo dobrze napisałaś skoro to najpiękniejszy dzień w życiu, na który czeka się latami to czym się stresować? :) Ja już od lat jestem w 100% pewna, że to jest to, czego chcę i to jest Ten Mężczyzna :)
UsuńCoś mi się wydaje, że i o zabawach się post pojawi :) Ale to muszę trochę poszukać ciekawostek na necie hehe :)