Pamiętacie jak końcem czerwca pisałam o książkach, które muszę przeczytać w najbliższym czasie?
Kto nie pamięta to klik :)
Kto nie pamięta to klik :)
Dziś podsumowanie i rozliczenie z planów :)
źródło zdjęcia- klik
Książki L.M.Montgomery uwielbiam i odkąd mam sporą kolekcję jej książek zaczęłam czytać te, które do tej pory nie wpadły jeszcze w moje ręce. Pierwszą była książka o Marigold. Historia jej życia od samych narodzin. Historia jej rodziny, całego mnóstwa ciotek, wujków, kuzynów i kuzynek. Historia jej zaczarowanego świata, który wyszedł poza jej myśli i otaczał ją z każdej strony. Wszystko opisane lekko i przyjemnie, jednak w porównaniu z serią o Ani Shirley czułam lekki niedosyt :)
Syrie James - Pamiętniki Jane Austen
O książce tej już pisałam, więc nie będę się powtarzać :) Zainteresowanych zapraszam do postu klik.
Elizabeth Bard - Lunch w Paryżu
Książkę zaczęłam czytać w autobusie, w drodze do domu (początek lipca). Cały czas (w domu) starałam się mieć ją pod ręką, by nie tracić chwil. Na szczęście przetrwała bez plam okres, gdy robiłam powidła z agrestu, wiśni czy porzeczek :) Towarzyszyła mi,gdy się opalałam :) Jeżeli chodzi o samą książkę to napisana jest bardzo dobrze. Znajdują się w niej przemyślenia Amerykanki, która postanowiła, że jej domem będzie Paryż, trudności z jakimi przyszło jej się zmierzyć i oczywiście miłość :) A do tego duuużo przepisów, od których ślinka cieknie! :) Bardzo dziwiło mnie podejście Francuzów do różnych spraw życia codziennego, sprzedawców i sklepikarzy, którzy niekoniecznie chcieli sprzedać swoje rzeczy, jeżeli dowiedzieli się, że ktoś chce je użyć niezgodnie z ich przeznaczeniem! :) Bo przecież my znamy całkiem inny rynek i całkiem inne realia - wszyscy chcą nam coś wcisnąć. (I sprawdziłam na własnej skórze, że dużo racji miała :)) A do tego dochodzą dwie rodziny i dwie kultury - amerykańska i francuska. Ach! I sekret, dlaczego Francuzki są takie szczupłe! :)
Marcia Willett - Godzina dzieci
Książkę "Godzina dzieci", której początkowo nie było w wakacyjnych planach, dostałam od Madzi z bloga Pożeracz słów w wymiance książkowej klik. Pisałam już, że trafiła w mój gust, ale dopiero, gdy zaczęłam ją czytać i nie mogłam się oderwać, dowiedziałam się jak bardzo! :) W książce poznajemy cztery pokolenia rodziny Shaw i ponad 80 lat dłuuugiej historii. Czas sielanki w Ottercombe, okrutny czas wojny i jej niewybaczalne skutki. A w tle miłość spełniona i niespełniona oraz jej prawa - nie zawsze akceptowane. Książkę przeczytałam jednym tchem w 4 krótkie wakacyjne wieczory :)
Michel Schneider - Marylin - ostatnie seanse
Mam mieszane uczucia. Przyznaję bez bicia, że miałam wielkie chęci, ale nie mogłam jej przeczytać. Zaczęłam ją czytać podczas 6-godzinnej jazdy autobusem i później już było ciężko. Jest napisana jakby to były powyrywane kartki z pamiętnika czy kalendarza, cały czas chodzi o jedną osobę, ale nie zawsze to jest spójne. No i zmienia się co chwilę data, a to mamy rok do przodu czy dwa do tyłu. Nie odpowiada mi taka forma i mimo, że zabierałam się jeszcze parę razy do czytania (nawet na wyrywki, fragmentami) to nie dałam rady. Książka wróciła na półkę.
Małgorzata Kalicińska - Miłość nad rozlewiskiem
Zakochałam się w tej serii już lata temu i w końcu miałam okazję przeczytać ostatnią część. Pochłonęłam ją! :) Bardzo miło mi było wrócić do dalszych losów Gośki i ludzi ją otaczających, a forma pamiętnika mi bardzo odpowiadała :) Kto lubi "babskie" książki - polecam! :)
Od lipca towarzyszy mi różana zakładka, ale o niej innym razem :)
Przewodniki
Pozostałymi przeczytanymi od deski do deski są przewodniki po Paryżu, o których już nie raz nie dwa wspominałam i które polecam :) A! I mapa, którą można dostać w metrze :)
ROZPOCZĘTE
Zaczęłam czytać książkę Byłam najlepszą przyjaciółką Jane Austen Cory Harrison,
ale czeka na dokończenie :)
Oraz książkę autorki PS Kocham Cię, Cecelii Ahern, Dziękuję za wspomnienia:
NIEZREALIZOWANE PLANY
Muszę napisać również o książkach, których jednak nie udało mi się przeczytać. Pierwsza to Bridget Jones: The Edge of Reason. Po prostu nie zdążyłam i na czytanie po angielsku wolę poświęcić spokojne jesienne wieczory, niż wolne chwile łapane gdzieś w przelocie :) I kolejne pozycje to książki Danielle Steel, które udało mi się kupić w ilości większej po mniejszej cenie jeszcze w czerwcu :) One i tak miały czekać na końcu kolejki, więc na razie suszą się w nich kwiaty :) Pewnie udałoby mi się przeczytać więcej, ale "wypalił" Paryż i jakoś się wszystko inne stoczyło na plan drugi :) Teraz nie mam czasu na czytanie, bo siedzę w papierologii szkolnej i nie wiem kiedy z niej wyjdę... a o elementarzu rządowym już wspominałam i pewnie jeszcze nie raz wspomnę, ale to już w innym poście, bo długo będzie :)
Jeszcze tylko piosenka, która zaprząta mi ostatnio głowę:
Udanego dnia! :)
A ja nie mam czasu na czytanie :-(
OdpowiedzUsuńTeraz to ja też... Powyższe książki przeczytałam głównie w lipcu, bo sierpień był bardzo wypełniony po brzegi innymi rzeczami :)
UsuńOd roku jestem na chorobowym i czasu na czytanie zorganizować sobie nie potrafię, chyba, że czytanie blogów do posiłku. Od jakiegoś czasu słucham audiobooków i w ten sposób łączę przyjemne z przyjemnym, czyli - ktoś mi czyta, a ja "robótkuję".
OdpowiedzUsuńZ jednej strony lubię słuchać audiobooki (szczególnie krótkie opowiadania, które słucham z dziećmi w szkole), ale z drugiej , jeżeli chodzi o książki, to jest już takie narzucone wyobrażenie kogoś innego, inna intonacja i tempo... i w ogóle... :)
UsuńTo mi nie przeszkadza. Może dlatego, że zawsze sama chciałam ładnie czytać, z odpowiednią dykcją i modulacją głosu. Słuchając kogoś, zawsze zastanawiam się, jak ja bym dany fragment przeczytała.
Usuńosobiście czytam dużo w autobusie, tak dojeżdżam do pracy inaczej trudno byłoby mi wygospodarować czas na czytanie, za to moja luba nadrabia za nas dwoje czytając ok 10 książek na miesiąc
OdpowiedzUsuńKiedyś też przechodziłam z marszu od jednej do drugiej książki, ale później stwierdziłam, że wszystko za bardzo się zlewa i dużo zapominam, więc po każdej mam chwilę na zastanowienie się i przemyślenie :)
Usuń