piątek, 8 sierpnia 2014

Bois de Bolougne

Krótka wycieczka w zielone rejony Paryża - zapraszam :)



  Lasek Buloński i Lasek Vincennes są nazywane zielonymi płucami stolicy. Są po prostu  ogromne i już :) Trafiliśmy się do Bois de Bolougne znajdującego się w zachodniej części Paryża (chociaż pewności nie mam czy to jeszcze Paryż, czy już nie) całkiem przypadkiem i dopiero później dowiedziałam się, jakie atrakcje tam są. Ale, żeby nie było trochę też zobaczyłam :)
  Samochód zostawiliśmy na skrzyżowaniu Carrefour de Longchamp i dalej wybraliśmy się pieszo. (Tak wtrącając - wiedzieliście, że carrefour to skrzyżowanie? Bo ja nie :)) Pierwsze, co zobaczyłam to mały wodospadzik ze stawikiem, po którym pływały jakieś pierzaste stworzonka i ponoć nutrie :) Niestety się schowały i nie widziałam żadnej... Weszliśmy pod wodospadzik, bo jak się okazało fajna jaskinia się tam znajdowała... a potem na niego też weszliśmy :)









A ta ścieżka prowadziła do jeziora Etang des Reservois:




I wracamy - znowu schodkami :)



Po drodze leżało już całkiem dużo liści, które zdążyły opaść z drzew...
I kwiatuszki rosnące nieśmiało gdzieś przy ścieżce:


  Niedaleko znajdował się Chateau de Longchamop i stwierdziłam, że bez wahania mogłabym w nim zamieszkać, by codziennie jeść śniadanie na tarasie :) Gdy robiłam mu zdjęcia przypomniał mi się jakiś serial (ale nie wiem jaki) z podobną rezydencją, który oglądałam jak byłam mała i chorowałam Wtedy zostawałam sama w domu i oglądałam wszystkie powtórki hiszpańskich i francuskich seriali :)


Skręcając w Routes des Tribunes zobaczyłam uroczy domek ze ślicznym ogrodem i... wiatrakiem :)










Przechodząc na drugą stronę ulicy od razu znajdziemy się przy jeziorku Etang de Suresnes i szczerze... to to bajorko jest. Zielone i brudne. Pewnie dlatego, że obok znajduje się pole namiotowe czy coś w tym stylu.




Wracając do skrzyżowania po prawej stronie znajduje się tor wyścigów konnych
Hippodrome de Longchamp:



Po drodze zrobiłam jeszcze zdjęcie czemuś takiemu ładnemu:


  My już nie mieliśmy czasu, ale w Lasku Bulońskim  znajduje się ogromne i piękne jezioro Lac Inferieur z wysepkami, po którym można pływać łódkami. To niestety tylko w przelocie widziałam z samochodu... a tak pięknie tam było :) 

  Żeby nie tracić wieczoru wybraliśmy się na plac Trocadero, o którym już pisałam. To właśnie z niego jest najlepszy widok na wieże Eiffla, a codziennie o 22-ej i 23-ej wieża migocze białymi światełkami. Na zdjęciach tego nie widać na za bardzo, ale ciekawych odsyłam na YouTube, na pewno znajdą filmiki :)



A przystanie tętnią życiem :)


Au revoir! :)

4 komentarze:

  1. "Ajfel" jakos nie robi na mnie wrazenia, ale jadkinia z wodispadem cudna. Nie wiem czy to wapien czy piaskowiec ale sliczne. Ja skolei zamieszkalabym w domku z wiatrakiem (moze to mlyn?)

    OdpowiedzUsuń
  2. Gdy pierwszy raz zobaczyłam wieżę na żywo zapytałam "i to tyle?" :) Ale później przesiadywaliśmy trochę i w dzień i wieczorami no i to chyba klimat tego miejsca jednak dał o sobie znać. A teraz jak już miałam czas, by na spokojnie sobie posiedzieć pod wieżą i się przyjrzeć dotarło do mnie jaki to jest gigant i jaki ogrom metalu, no i poczułam jej wielkość :)
    A domek też mi przypadł do gustu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem co do "Ajfla" to tylko ta wielkosc i mnogosc metalu powala i ksztalt jest ciekawy ale calosc nie dla mnie ;) wole bardziej przytulne badz tajemnicze cos

      Usuń
  3. Oj, kusisz, tym Paryżem, kusisz...

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za miłe słowa i zapraszam do dyskusji :)