środa, 29 lipca 2015

Pazurki ślubne

Dziś wpadam na sekundkę, bo z każdym dniem czasu na blogowanie i przeglądanie Waszych blogów mam coraz mniej. 




  Tak jak w tytule postu - o pazurkach dziś słówko będzie, Pamiętacie moje "ślubne" lakiery, które kupiłam sobie do zabawy i na testowanie "a może coś wyjdzie i będzie na ślub"? Przyznam szczerze, że jakoś specjalnie paznokci malować nie lubię. Znaczy się samą czynność lubię i czasem jak mnie najdzie to sobie czymś je maznę. Ale ogólnie kończy się na tym, że albo nie mam czasu, albo mi szkoda "bo one takie ładne bez malowania". 
  Jak to w życiu bywa; kiedy nie trzeba rosną jak szalone, a kiedy zależy łamią się... I tak jest też teraz. Od liceum, przez całe studia, aż do przeprowadzki do Wrocławia moje paznokcie wyglądały tragicznie. To, że były kruche to jedno, ale rozdwajały się tak, że nieraz pół płytki miałam zniszczone i bez tej "pierwszej" warstwy. Tak jak już wspomniałam, po przeprowadzce do Wrocławia wszystko odeszło jak ręką odjął. Zaczęłam się inaczej odżywiać, codziennie spożywałam nabiał, a paznokcie rosły jak szalone. Miałam długie, grube i mocne szpony. A że wszystko dobre się kiedyś kończy nadszedł koniec roku szkolnego. Trochę stresu, bo wiadomo - moje pierwsze wychowawstwo, świadectwa itp. no i się pazurki posypały... Próbuję je ratować, ale z marnym skutkiem. Nie mogę jeść już nawet nabiału, bo mnie dosłownie od niego "odrzuciło". Tabletki i odżywki na mnie nie działają, więc pozostałam przy "co będzie, to będzie". Ale... przynajmniej wiem, jak pomaluję je na ślub! :) Jeżeli urosną na tyle oczywiście hehe :)

Ten manicure pamiętacie? 
Pokazywałam go przy okazji Świąt Wielkanocnych i kompletnie mi nie podszedł:



Takie też już widzieliście ;)
Miało być ombre, ale wyszło tragicznie ;)



Takie szpony miałam przez parę dni:



Aż je spiłowałam i wyszedł ładny, kolorowy french :)



Przyznam, że skłaniam się w jego stronę, a czy nic mi się nie odmieni  do tego czasu, 
to jeszcze nie wiem ;) 


Dziękuję osóbkom, które wyraziły chęć złożenia życzeń w moim "zeszyciku" i zapraszam wszystkich, którzy być może przegapili post ;) Więcej informacji znajdziecie tu: klik klik klik.





10 dni! :)

9 komentarzy:

  1. Ooo czy dobrze zrozumiałam, że jesteś nauczycielką? Wnioskuję to z tego fragmentu "Trochę stresu, bo wiadomo - moje pierwsze wychowawstwo, świadectwa itp". Czego uczysz?:P Mam to samo z paznokciami;/ kiedy urosną na odpowiednią długość zaczynają się łamać przy byle stuknięciu :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tak :) Od paru lat jestem nauczycielką ;) Do tej pory uczyłam angielskiego, głównie maluchy (klasy 1-3), a teraz mam wychowawstwo w pierwszej klasie szkoły podstawowej, czyli uczę wszystkiego :)
      A paznokcie, nawet jak długie, miałam mocne, aż do teraz... Pewnie po wakacjach znaczą rosnąć jak gdyby nigdy nic :(

      Usuń
  2. Justynko zawsze tak bywa, jak Ci zależy to na złość.... ale się nie martw, no przecież żadne paznokcie nie mogą Ci zepsuć tego najpiękniejszego dnia w życiu :) Najładniej one wyglądają na tym ostatnim zdjęciu, takie spiłowane. Buziaki dla Ciebie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochana ja całe życie obgryzam:( i nie mogę ich zapuścić:( na ślub miałam tipsy, wtedy była na nie moda:) kiedyś siostra zrobiła mi hybrydy i nawet udało mi się j troszkę zapuścić;)
    Mi podoba się to Twoje ostatnie zdjęcie:) ja ogólnie nie lubię tzw. migdałów:)
    Buziaki i się nie stresuj:) za 12 dni będzie już tylko wspominać;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ślubem się w ogóle nie stresuję :) Pewnie do mnie to nie dociera jeszcze ;)

      Usuń
  4. Ten frencz jest świetny!!! A ten zielony jest na prawdę obłędny!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten pierwszy manicure francuski jest prześliczny :) Żebym tylko ja potrafiła sobie taki zrobić :)
    Czy mogłabyś poklikać u mnie w linki i baner z LUCLUC?
    Obserwujemy? Jeśli tak to zacznij i napisz u mnie :*
    http://infinityyoung01.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Paznokcie mam takie, że mama jednej z moich koleżanek pokazywała je klientkom swojego gabinetu kosmetycznego jako wzór do naśladowania, choć i one mają swoje gorsze dni. Kiedyś malowałam je non stop, co drugi dzień zminiałam kolor, potem się osłabiły i było cudem, gdy płytka wystawała pięć mm na opuszek - wtedy od malowania odzwyczaiłam się, żeby ich jeszcze bardziej nie osłabiać, ale teraz, gdy znowu rosną jak trzeba wróciłam do malowania, bo nie lubię długich niepomalowanych paznokci, a gdy je pomaluję, wyglądają na sztuczne.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za miłe słowa i zapraszam do dyskusji :)