sobota, 18 lipca 2015

Nauki przedmałżeńskie

Niedawno Siewca Zamętu pisał o pierwszych naukach przedmałżeńskich klik i...
przypomniały mi się moje :)

Źródło: klik.


  Na nauki przedmałżeńskie chodziłam w listopadzie i grudniu. Już trochę czasu minęło, ale to może i lepiej, bo napiszę o paru rzeczach, które utkwiły mi w pamięci. Muszę wspomnieć na początku, że we Wrocławiu chodzę do Augustynów, ponieważ Kościół jako wspólnota kojarzy mi się przede wszystkim z równością, ubóstwem (nie biedą) oraz zrozumieniem bliźniego. Tego wszystkiego zaznałam od zakonników, więc do nich kieruję swoje kroki. Nie zmienia to faktu, że świeckich księży też wielu poznałam, ale... jakoś inaczej to wyglądało.
  Pamiętam pierwsze spotkanie (nauki) u Augustynów na Sudeckiej prowadzone przez ojca proboszcza. Było sympatycznie, opowiadał o sobie, o tym jak Kościół postrzega wspólnotę małżeńską. Od razu powiedział, że pewnie myślimy sobie, że nie wie o czym mówi, bo całe życie spędził w zakonie i ewentualnie z jakichś opowiadań coś, gdzieś zasłyszał. Pamiętam jak niektórzy popatrzyli po sobie. Pewnie odgadł ich myśli ;) Ale on nie jest tu, by mówić o tym, jakie on ma wyobrażenia o małżeństwie, ale jak to małżeństwo powinno wyglądać z punktu widzenia wiary, bo przecież zakłada, że wszyscy tu przyszli, bo są wierzący i dlatego też chcą zawrzeć ten związek. Bardzo fajnie opowiadał równiutką godzinę i powiedział, że kolejne spotkania poprowadzą małżeństwa, żebyśmy się dowiedzieli jak to w życiu naprawdę wygląda, a my spotkamy się jeszcze na koniec. 
  Kolejnych 5 czy 6 spotkań prowadziły małżeństwa. Część ludzi może pomyśleć, że małżeństwa, które należą do różnych wspólnot związanych z Kościołem są (delikatnie mówiąc) dziwne. Nic z tych rzeczy. Przynajmniej mogę to stwierdzić po małżeństwach, które poświęcały swój czas nam na spotkaniach. Faktycznie, mówili jak to wszystko wygląda na codzień. Gdy minie pierwsza fala zauroczenia, wzajemnej fascynacji, gdy przyjdzie proza życia. Mówili też o tym, co zrobić, by zwykłe, codzienne, poukładane życie nie wypaliło pięknego uczucia, które towarzyszy nam na początku związku. Opowiadali o problemach na jakie możemy się natknąć i jakie oni mieli w swoim życiu. O kryzysach, o szczęściu jakie dają dzieci oraz o nieszczęściu, gdy dzieci mieć nie można. Oczywiście biologicznych, bo zawsze jest możliwość adopcji. Mówili o tym, jak ważna jest rozmowa, jak ważny jest kontakt małżonków szczególnie wtedy, gdy pojawią się dzieci, które będą zabierać uwagę. Wtedy może się wydawać, że mąż jest zbędny, bo dzieci są ważniejsze, ale należy pamiętać też o tym, że dzieci dorosną i wyjdą z rodzinnego gniazda i co wtedy? Nie może być tak, że dopiero po 20 latach nagle żona znajdzie czas dla męża, bo już będzie za późno. O relację między małżonkami trzeba dbać, trzeba ją pielęgnować jak roślinkę, by po latach zakwitła ze zdwojoną siłą. I co jeszcze zapamiętałam? Tu zacytuję: "Pamiętajcie, że po ślubie to mąż czy żona będą dla was najważniejsi. Nawet jak po tygodniu zadzwoni mama i zapyta czy przyjdziecie na pyszny domowy obiadek, a wam aż ślinka zacznie cieknąć na myśl o mamusinym obiadku, to co musicie zrobić? Od razu się zgadzać? Nie! Powiedzieć "dobrze mamo, zapytam męża i dam ci znać". Nawet jak będziesz w stu procentach pewna, że mąż też tęskni za mamusinym obiadkiem i od razu się zgodzi, to musisz się nauczyć (i mamę też), że się rozmawia i decyzje podejmuje razem." 
  I tym chyba zakończę swoje wywody na temat nauk małżeńskich. Były jeszcze też spotkania w poradni rodzinnej, ale wspominam je miło, bo trafiłam na bardzo miłe, młode osoby :) Mam nadzieję, że każdy coś z nauk wyniesie. Coś co zapadnie w pamięci, a nie tylko to, że były one czasem straconym.



21 dni! :)

11 komentarzy:

  1. To Ci powiem że Twoje spotkania musiały być super, u mnie to wyglądało o wiele gorzej.
    I prawdą jest to co zacytowałaś. Mi kiedyś Mama powiedziała:
    "Dziecko, teraz to najważniejszy jest Bóg, potem Rodzice i dopiero reszta osób,
    A po ślubie najważniejszy jbędzie Bóg, potem mąż lub żona, dopiero Rodzice i potem cała reszta...." :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze przypomniało mi się jak jedno małżeństwo mówiło o swoich naukach sprzed 20 lat i ksiądz sie ich zapytał kto będzie zajmował trzy pierwsze miejsca w ich życiu po ślubie. Odpowiedzieli, że pierwsze oczywiście mąż/żona, drugie dzieci, trzecie rodzice. Na co ksiądz powiedział, że się mylą, bo wszystkie trzy miejsca zajmować będzie żona/mąż :) Rodzice i dzieci będą później :) Mam nadzieję, że my się tych zasad będziemy trzymać ;)

      Usuń
  2. Oj ja nie planuje ślubu, ale nauki przedmałżeńskie kiedyś przez przypadek zrobiłam i mam swistek :) jest ważny? Nie wiem :) chwilowo nie tesknie za biala sukienką, a to do "czego" wzdychałam zostało mi w końcu dane i to mi wystarczy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie nie wiem, czy będą ważne, bo chyba powinny być zrobione nie wcześniej niż rok przed ślubem...
      Gratuluję Ci kochana Twojego Szczęścia! :)

      Usuń
    2. Pytanie czy Syla pisze o naukach przedmałżeńskich, czy o kursie przed małżeńskim. Bo kurs liczy się długo, ja sama miałam zrobiony wcześniej na lekcji religii i po latach ten papier był ważny, tylko nauki musieliśmy zrobić na bieżąco :)

      Usuń
    3. Kurde nie mam pojecia czy kurs czy co :) bylo to albo na religii albo na misjach. Wiem tylko że takie cos miało miejsce :)

      Usuń
  3. Gdy byłam w liceum nauki przedmałżeńskie były wpisane w program nauczania religii w czwartej klasie, ale nie dotrwałam do nich, bo już w pierwszej klasie ksiądz mnie wyrzucił z lekcji za moje poglądy na temat aborcji i powiedział, że nie mam się pokazywać u niego, dopóki ich nie zmienię. No to się nie pokazałam. Od osób, które na nauki chodziły do kościoła różne rzeczy słyszałam, ale te Twoje wydają się ciekawe i takie trochę inne. Czy małżeństwa związane ze wspólnotami Kościoła są dziwne? Dziwni są wszyscy ludzie z nimi związani i głęboko wierzący, ale w pozytywnym znaczeniu. Choć czasem mnie drażnią, to jednak chyba trochę im zazdroszczę siły ich wiary, bo moja jest, jaka jest, raczej przyzwyczajenie i tradycja. No, a teraz pędzę do kościoła, bo dziewiąta się zbliża :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. fajne musiały być te Twoje nauki, nasze też nie były złe. To fakt, ze w życiu bardzo ważna jest komunikacja między małżonkami. Trzeba rozmawiać ze sobą i to o wszystkim. Ja nie narzekam, już siedem lat przegadaliśmy i jest nam z tym dobrze. Czasami mamy odmienne zdanie, ale dyskusja też jest ważna. I ważne jest, żeby mąż czy żona była na pierwszym miejscu, później dzieci, a dopiero za nimi rodzice i reszta rodziny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze jest mieć odmienne zdanie na różne sprawy, bo wtedy można naświetlić je z innej strony, a na koniec się okaże, że kompromis jest najlepszy :)

      Usuń

Dziękuję za miłe słowa i zapraszam do dyskusji :)