Dwa tygodnie temu byłam w Normandii, a mnie się wydaje, że minęły wieki... Już nie wiem ile razy siadałam do zdjęć, by je wyczyścić z kropek i ciapek (od mżawki) i dopiero dziś "nadejszla" ta chwila ;)
Tak, jak już Wam pisałam klik, w piątek 13 listopada po godzinie 22-ej wylądowałam na lotnisku Beauvais Tille. Mężuś powiedział, że czeka nas prawie 2h drogi i nie jedziemy do Paryża. Tyle się dowiedziałam i więcej wydusić nie mogłam ;) W sumie to i lepiej, bo gdy dowiadywaliśmy się na bieżąco, co się działo w Paryżu to lepiej było go omijać z daleka. Na miejscu byliśmy po północy i jedyne o czym marzyłam to łóżko. Po 8 godzinach pracy z dziećmi, ekspresowym pakowaniu, prawie godzinnym opóźnieniu i dwugodzinnym locie byłam padnięta. Na szczęście na miejscu udało mi się wydusić od Mężusia, gdzie się znajdujemy i byłam w niemałym szoku! Byliśmy nad morzem! :) Prawdę powiedziawszy wiedziałam, że coś kombinuje, ale morze przeszło moje najśmielsze oczekiwania! :) W sobotę z samego rana zameldowaliśmy się na plaży. Nie było ważne to, że niebo było zasnute chmurami, że co chwilę siąpił deszcz. Byliśmy w cudnym miejscu, tak spokojnym i tak oddalonym od codzienności! :)
Sobotę spędziliśmy w Villers-sur-Mer, a o niedzieli napiszę innym razem, bo niestety ponad 100 zdjęć to trochę za dużo jak na jeden post ;) Zrobiłam ich oczywiście o wiele więcej, ale nie będę Was zamęczać ;) Miłego oglądania! :)
W drodze...
Przy takim domku grzechem by było się nie zatrzymać :)
Morze! :)
W poszukiwaniu muszli, które zabierało mi morze ;)
Pierwsze zdobycze:
Nowi lokatorzy:
Sesja :)
Dopasowanie idealne :)
Dom z ogrodem i do tego z widokiem na morze - marzenie!
Odwiedzając kolejne miasteczko...
...i kolejną plażę :)
Odpływ! :)
Widzieliście kiedyś latającego wieloryba? Ja też nie! :)
Muszelkowy raj!
Najprawdziwsza gąbka :)
PS: była mięciutka i urosła na muszelce :)
Jedziemy dalej...
Zrobiłam jeszcze z samochodu (z parkingu) zdjęcia plaży o różnych godzinach i dopiero na nich widać jak ogromny kawał plaży morze oddało :) Starałam się zdjęcia ułożyć w miarę równo, by horyzont był w jednej linii, dlatego radzę je powiększyć :)
Na zdjęciach część domków ma pozamykane okiennice i czeka spokojnie na swoich właścicieli. Zaczęliśmy się zastanawiać, ile lat musielibyśmy pracować, by dorobić się mieszkania takiego na co dzień i pięknego domku nad morzem... Marzenie ściętej głowy. Zawsze jednak można wyskoczyć gdzieś na weekend ;)
Następny post będzie dotyczył słonecznej już niedzieli, bo drugi dzień naszych wojaży był piękny :)
Super wypad cudne miejsca a zdjęcie muszelkowego raju oj zazdroszczę ci tych muszelek
OdpowiedzUsuńWspaniały miałaś wyjazd. Och cudne fotki porobiłaś.
OdpowiedzUsuńWOW jakie cudowne miejsce!!!
OdpowiedzUsuńZazdroszczę wycieczki!!!
Cudownie:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJej, zazdroszczę pozytywnego nastawienia - ja jak widzę chmury, a jeszcze gorzej - jak pada deszcz, to trudno u mnie o pozytywne nastawienie :P
OdpowiedzUsuńfajnie było na chwilę przenieść się z Tobą do Francji :) sesja z obrączkami super (ale różnica w średnicy! :D)
W sumie nie mam za bardzo problemu z pogodą - lubię każdą :) Ale przyznam, że niektóre to wolę oglądać zza okna ;) A jeżeli jest w pobliżu Mężuś to pogoda nie ma znaczenia :)
UsuńPS: różnica w rozmiarach obrączek jest spora, ja mam 14, a Mąż 24 :D
O kochana tylko Wam pozazdrościć takiego wyjazdu. A sesja z obrączkami jest świetna :)
OdpowiedzUsuńPiękną niespodziankę mąż Ci zrobił.
OdpowiedzUsuń