Przeglądając zdjęcia natrafiłam na te wakacyjne, jeszcze z lipca, z pobytu w domu i na coś dobrego :) Dziś przepis na zwykłe-niezwykłe kotleciki :)
Zapraszam! :)
W lipcu relacjonowałam Wam mój pobyt w domu, na podkarpaciu. Pisałam o przetworach, które już pomału zaczynam tu, we Wrocławiu otwierać, pisałam też trochę o gotowaniu i pieczeniu, ale zapomniałam o tych małych kuleczkach :) Więc dziś będzie o tradycyjnym obiedzie z nutką nostalgii wspominając lato... :) Przez jeden tydzień byłam odpowiedzialna za obiady (i w ogóle wszystko), więc co rano, po śniadaniu robiłam sobie kawę, siadałam wygodnie w jadalni i zaczynałam studiować książkę kucharską.
Wszystko gotowe, zaczynamy! :)
Mama ma książek kucharskich sporo w swojej kolekcji, ale ja najczęściej zaglądałam do dwóch. Do pierwszej, starszej ode mnie zaglądałam dobrych parę jak nie paręnaście lat temu, gdy uczyłam się jeszcze gotować zupy (byłam anty-gotowanie, a o pieczeniu nie wspomnę!:)). Nie pamiętam jaki miała tytuł, ale na pewno jakoś z tradycyjną, staropolską kuchnią związany był. Książka wydrukowana była gdzieś w latach osiemdziesiątych, dlatego w przepisach pojawiały się dziwne określenia, których nieraz nie mogłam rozszyfrować :) Przed każdą zupą był przepis, jak zrobić wywar z jarzyn i kości potrzebny do zupy. Kostek rosołowych nie było ;) Drugą książką jest ta, którą zaraz zobaczycie. "Kuchnię Polską" Małgorzaty Puzio mama nabyła stosunkowo niedawno, ale często z niej korzysta. Szczególnie, gdy chodzi o przetwory.
Na początku książki jasny i czytelny spis treści.
Nie wiem dlaczego, ale nie lubię gdy w takich książkach spis jest na końcu...
I różne przepisy.....
A z poniższego przepisu (troszkę zmodyfikowanego) dziś skorzystamy :)
Kotlety mielone
Potrzebne będą składniki takie:
- 1kg mięsa mielonego
- 2 średnie cebule
- 1 jajko
- bułka tarta
- 1 bułka (może być czerstwa)
- sól, pieprz
- przyprawa do mięsa mielonego
- zioła prowansalskie, bazylia, oregano
- ząbek czosnku
- olej
- dwie miski
- patelnia
- 2 duże, płaskie talerze
- nóż
- szklanka z zimną wodą
Sposób przygotowania:
Wkładamy bułkę do miski, zalewamy wodą. Drobniutko kroimy cebulę (ja to robię zawsze baaardzo drobno). Razem z mięsem dokładnie w dużej misce ją mieszamy, dodajemy sól i pieprz "do smaku" no i ciut więcej ;) Następnie wrzucamy do miski z mięsem pozostałe przyprawy oraz wyciśnięty czosnek i dokładnie wszystko mieszkamy. Wbijamy jajko - mieszamy. Dodajemy wyciśniętą z wody bułkę - mieszamy. Gdy już przygotowane jest mięso odstawiamy je na bok, żeby się wszystko ze sobą przeżarło. Na jeden talerz wysypujemy bułkę tartą, przygotowujemy szklankę z (koniecznie) zimną wodą i przechodzimy do dzieła :) Z mięsa tworzymy kuleczki, spłaszczamy je, obtaczamy w bułce tartej i układamy na drugim talerzu. Gdy ręce za bardzo nam się będą kleić do kotlecików zamaczamy je w wodzie i wszystko wraca do normy :) Ja lubię mniejsze i cieńsze kotleciki, a nie duże i grube, bo wtedy mogą się nie usmażyć w środku. I na talerzu dwa czy trzy małe ładniej wyglądają :) Gdy już wylepiliśmy całe mięso czas na smażenie. Gdy jest wyższa temperatura oleju na patelni i jest go więcej lepiej się smaży :) Usmażone podajemy z młodymi ziemniaczkami oraz mizerią zrobioną z ogórków świeżo zerwanych z ogórka :) Oj rozmarzyłam się, ale tak w lipcu było :) I ziemniaczki i ogórki swoje :)
Po co tak wszystko dokładnie opisuję, podczas gdy większość z Was ma swoje sprawdzone od lat przepisy na kotleciki mielone? Bo nie raz i nie dwa ten blog służył mi za książkę kucharską i piszę wszystko dokładnie trochę z myślą o sobie :) Eh, egoistka ze mnie ;) Ale może znajdzie się ktoś, kto jeszcze się nie odważył, a ten przepis się mu przyda - mam nadzieję :)
A to jeszcze lipcowy dom - bardziej okolice :)
Dużo słońca życzę dziś! :)
pewnie pyszne te kotleciki, ślinka cieknie
OdpowiedzUsuńMniam mniam aż znów zgłodniałam :) A zdjęcia śliczne :)
OdpowiedzUsuńJuż na samym początku się zaśliniłam na tą kawe z lodami ;) ....a potem jeszcze te zdjęcia fantastycznych przepisów.. mmm... no a na końcu jak już zaczełaś robić mielone to mi stróżka pociekła. Lece jutro po mielone bo nie pamiętam kiedy ostatnio robiłam. Dzięki za przepis.. choć coprawda mam sówj sprawdzony już od lat.. to chętnie wypróbuje właśnie ten Twój, tak dla odmiany.
OdpowiedzUsuńA z książek kucharskich też bardzo lubię kożystać, zwłaszcza jak są fajnie pokazane zdjęcia.. które rozbudzają Twoją wyobraźnie i poddają ciekawch pomysłów. Choć jedną mam książkę sprawdzoną - niestety bez obrazków, ale wyśmienite przepisy. Nigdy się nie zawiodłam - tytuł: "Obiady u Kowalskich" - Jadwigi Kłossowskiej. Stare wydanie ale naprawde polecam, świetne przepisy a jakie smaczne ;)
Pozdrawiam.
PS: a okolica domu prześliczna.
Ja parę książek kucharskich kupiłam, bo miały piękne fotografie i teraz tak sobie leżą na półce... ;) Czasami do nich zaglądam i obiecuję sobie, że coś z nich zrobię po czym wracają na swoje miejsce :)
UsuńKiedyś przyjdzie i pora na nie ;)
UsuńMniammm na widok tego ślicznego kopru od razu i mi zapachniało latem...
OdpowiedzUsuńPyszności...
OdpowiedzUsuńJa z tych niekuchennych jestem, ale właśnie po to mam założyłam pseudokulinarny blog, żeby mieć swoją własną książkę kucharską zawsze pod ręką. Co prawda ostatnio jest on w stanie agonalnym, bo wena do gotowania mnie opuściła i gotuję to, co już opisałam.
Mam w swojej biblioteczce też jakieś książki kucharskie, ale nie korzystam z tej skarbnicy :-)
OdpowiedzUsuńDobrze mieć pod ręką dobrą książkę kucharską, ja też sięgam czasem po takie przepisy dla urozmaicenia codziennych obiadów, choć chyba częściej mimo wszystko zaglądam do neta :)) Kotleciki pewnie przepyszne.
OdpowiedzUsuń