Od parunastu godzin jestem we Wrocławiu. Nigdy jeszcze nie było mi tak ciężko "wrócić do rzeczywistości" :( A teraz z każdym razem będzie chyba coraz gorzej. Taki dziś będzie trochę marudny post, ale chcę się trochę pożalić. I już.
Dlaczego dziś takie zdjęcie? Bo niestety bujanie w obłokach się skończyło :( Zawsze powrót do codzienności po dłuższej przerwie jest ciężki, ale teraz to już mnie chyba przerosło. Z moim już Mężusiem od lat żyliśmy na odległość. Najpierw razem, później studia w różnych miastach, potem w końcu razem i od tamtego roku znów na odległość. Niestety nasze państwo nie ułatwia młodym ludziom dobrego startu i trzeba sobie radzić inaczej... Nie planujemy długiej rozłąki, ale jeszcze trochę trzeba dorobić na własne M...
Dlaczego też nie wyjadę? Bo mi tu po prostu dobrze. Mam pracę, którą lubię, którą zawsze chciałam wykonywać i przede wszystkim jestem wśród swoich, że tak powiem. Fajnie jest pojechać gdzieś na chwilę, ale ciągłe przebywanie w miejscu, gdzie kompletnie nic się nie rozumie jest bardzo przygnębiające. We Francji języka angielskiego jest bardzo mało, a francuskiego w ogóle nie pojmuję, więc nawet zaczepki i pytania były dla mnie trudne i męczące. Nasz ubiegłotygodniowy wyjazd do Francji wcale nie był cudowną podróżą poślubną tylko powrotem do pracy mojego Męża... Co prawda, trochę pozwiedzaliśmy, choć może bardziej pochodziliśmy po tym, co już znamy i na spokojnie napiliśmy się kawy, a nie jak do tej pory było, biegaliśmy, by jak najwięcej zobaczyć. Paryż znam i chyba będę w nim częstym gościem w najbliższym czasie. Tuż po naszym ślubie znajomy powiedział, że do tej pory żyliśmy na odległość, często się widywaliśmy i często rozstawaliśmy, ale za każdym razem rozstawałam się z chłopakiem, a R z dziewczyną, ale teraz będziemy się rozstawać z mężem i żoną, zobaczymy jakie to trudne. No niestety jest... i to o wiele trudniejsze niż myśleliśmy :( A jednak po ślubie w świadomości dużo się zmienia i już nikt mi nie wmówi, że to tylko papierek. No! :) Mąż został w Paryżu, a ja wróciłam do naszego ukochanego Wrocławia, ale jakoś tak trochę on zbladł. Pewnie dlatego, że nie ma obok mnie kogoś, kto mu nadawał barw. Muszę się wziąć w garść, bo został niespełna tydzień do rozpoczęcia roku szkolnego, mam multum roboty, która i tak już długo czekała. Od września zaczynam awans zawodowy, więc powinnam mieć już napisany plan rozwoju na najbliższe 3 lata, a ja nie mam kompletnie nic. Dziś wybrałam też nowy dowód i mogę się już legitymować jako pani Watras, a nie panna Kostek :) Wiecie, że był gotowy już po 5 dniach od złożenia wniosku? :) Ale co za tym idzie, wszędzie i wszystkie papiery muszę już pomału zmieniać. Zaczęłam od banku i pożarło mi to dobrą godzinę! Jutro będzie papierologia w pracy. A potem to już poleci ;)
Na szczęście jest teraz przerwa w wymiankach urodzinowych i imieninowych (no ok, teraz to ja dostanę paczuszki hehe:)), więc mam nadzieję wszystko w pracy szybko ogarnąć, bo w tamtym roku z papierów wyszłam dopiero początkiem października! A ponoć nauczyciele nic nie robią... :P Wiem, że mam zaległe posty z przygotowaniami do ślubu i całą oprawą, ale nie bójcie się - postaram się nadrobić to jak najszybciej. Zdjęcia niestety mam tylko te, które mogliście już zobaczyć i póki co cisza. O tegorocznym Paryżu też napiszę parę słów, ale nie wiem czy będą pełne "ochów" i "achów" jak z wakacji 2014 ;) Może przez to, że już trochę poznałam to piękne miasto i już takie mi się nie wydaje albo po prostu zrobiłam się bardziej krytyczna w stosunku do niego, bo została tam Osoba, którą kocham? Zobaczycie! :)
A teraz już wybaczcie - idę się w końcu rozpakować. Przywiozłam dla Was trochę widokówek , które będę się starała do wymianek dołączać :) Słodyczy tym razem zero, bo i tak wszystko na lotniku by mi zabrali... W ogóle to chyba mam pecha co do odpraw, ale to też już opowieść na oddzielny post :)
Dlaczego też nie wyjadę? Bo mi tu po prostu dobrze. Mam pracę, którą lubię, którą zawsze chciałam wykonywać i przede wszystkim jestem wśród swoich, że tak powiem. Fajnie jest pojechać gdzieś na chwilę, ale ciągłe przebywanie w miejscu, gdzie kompletnie nic się nie rozumie jest bardzo przygnębiające. We Francji języka angielskiego jest bardzo mało, a francuskiego w ogóle nie pojmuję, więc nawet zaczepki i pytania były dla mnie trudne i męczące. Nasz ubiegłotygodniowy wyjazd do Francji wcale nie był cudowną podróżą poślubną tylko powrotem do pracy mojego Męża... Co prawda, trochę pozwiedzaliśmy, choć może bardziej pochodziliśmy po tym, co już znamy i na spokojnie napiliśmy się kawy, a nie jak do tej pory było, biegaliśmy, by jak najwięcej zobaczyć. Paryż znam i chyba będę w nim częstym gościem w najbliższym czasie. Tuż po naszym ślubie znajomy powiedział, że do tej pory żyliśmy na odległość, często się widywaliśmy i często rozstawaliśmy, ale za każdym razem rozstawałam się z chłopakiem, a R z dziewczyną, ale teraz będziemy się rozstawać z mężem i żoną, zobaczymy jakie to trudne. No niestety jest... i to o wiele trudniejsze niż myśleliśmy :( A jednak po ślubie w świadomości dużo się zmienia i już nikt mi nie wmówi, że to tylko papierek. No! :) Mąż został w Paryżu, a ja wróciłam do naszego ukochanego Wrocławia, ale jakoś tak trochę on zbladł. Pewnie dlatego, że nie ma obok mnie kogoś, kto mu nadawał barw. Muszę się wziąć w garść, bo został niespełna tydzień do rozpoczęcia roku szkolnego, mam multum roboty, która i tak już długo czekała. Od września zaczynam awans zawodowy, więc powinnam mieć już napisany plan rozwoju na najbliższe 3 lata, a ja nie mam kompletnie nic. Dziś wybrałam też nowy dowód i mogę się już legitymować jako pani Watras, a nie panna Kostek :) Wiecie, że był gotowy już po 5 dniach od złożenia wniosku? :) Ale co za tym idzie, wszędzie i wszystkie papiery muszę już pomału zmieniać. Zaczęłam od banku i pożarło mi to dobrą godzinę! Jutro będzie papierologia w pracy. A potem to już poleci ;)
Na szczęście jest teraz przerwa w wymiankach urodzinowych i imieninowych (no ok, teraz to ja dostanę paczuszki hehe:)), więc mam nadzieję wszystko w pracy szybko ogarnąć, bo w tamtym roku z papierów wyszłam dopiero początkiem października! A ponoć nauczyciele nic nie robią... :P Wiem, że mam zaległe posty z przygotowaniami do ślubu i całą oprawą, ale nie bójcie się - postaram się nadrobić to jak najszybciej. Zdjęcia niestety mam tylko te, które mogliście już zobaczyć i póki co cisza. O tegorocznym Paryżu też napiszę parę słów, ale nie wiem czy będą pełne "ochów" i "achów" jak z wakacji 2014 ;) Może przez to, że już trochę poznałam to piękne miasto i już takie mi się nie wydaje albo po prostu zrobiłam się bardziej krytyczna w stosunku do niego, bo została tam Osoba, którą kocham? Zobaczycie! :)
A teraz już wybaczcie - idę się w końcu rozpakować. Przywiozłam dla Was trochę widokówek , które będę się starała do wymianek dołączać :) Słodyczy tym razem zero, bo i tak wszystko na lotniku by mi zabrali... W ogóle to chyba mam pecha co do odpraw, ale to też już opowieść na oddzielny post :)
Trzymajcie się cieplutko i do następnego! :)
J.
Dobrze, ze jesteś :D
OdpowiedzUsuńNo i jak zawsze wszystko się ułoży ;)
Mam nadzieję, że będzie jak zawsze :)
UsuńWitaj wśród nas już jako żona, nie panienka. Relację zdałaś z wyjazdu świetną, taką przemyślaną, walizki same się nie rozpakują, więc nie zawracam Ci głowy. Cieszymy się Twoim szczęściem a to dopiero przed Wami. Będzie dobrze.)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńDobrze, że wróciłaś. Wiem jakie rozstania są trudne , bo sama wyjeżdżam i wiem jak to jest, gdy zostawia się męża a nawet dzieci na kilka miesięcy. Zazdroszczę Ci tylko tego, że byłaś we Francji, marzę by tam pojechać.Zachowaj proszę dla mnie jedną pocztówkę do mojej kolekcji.
OdpowiedzUsuńPrzywiozłam już takową z myślą o Tobie :)
Usuńno cóż takie rozstanie zaraz po ślubie musiało boleć, no i powrót do pracy, urzędnicy też nic nie robią, nie tylko nauczyciele
OdpowiedzUsuńWiem, wiem... w ogóle państwowa praca jest tak "doceniana", że szkoda gadać ;)
Usuńwitaj z powrotem, na pewno takie rozstanie tuż po ślubie boli bardzo mocno, ja też uważam, że ślub to nie tylko papierek, to dużo więcej
OdpowiedzUsuńDużo, dużo więcej :)
UsuńOsz Ty gadzino nie byłaś na dzisiejszym LP? A ja się spodziewałam relacji :D
OdpowiedzUsuńOk... oświeć mnie ;) Na czym? :)
UsuńDobra! Już wiem! :)
UsuńO kutwa hahahahah :d pomyliłam Cię z inną dziewczyną :D co mieszka we Wrocławiu i pisała, że wybiera się z mężem na koncert xDD o lol ale tak to jest jak się komentuje kogoś po północy, wstając o 5:45 xD
UsuńJustynko kochana, współczuję, wiem jak ciężko jest się rozstawać z mężem świeżo po ślubie, sama to przerabiałam, choć mnie dzieliło wtedy od Niego znacznie mniej kilometrów niż Was teraz. Ale pociesz się myślą, że jeszcze trochę, będziecie mieć własne gniazdko i wtedy już na zawsze razem. A ja Wam z całego serca życze żeby to się stało jak najszybciej! A jak już się ogarniesz ze wszystkim co musisz, to wracaj do nas na blog, z nami czas Ci szybciej zleci i mam nadzieję, że będzie CI choć trochę mniej tęskno :) Buziaki
OdpowiedzUsuńTu właśnie odległość jest największym problemem... ale tanie loty już monitorujemy na bieżąco i pewnie jakieś weekendowe wypady też będą :) Wiem, że z Wami szybciutko mija czas, bo ostatni rok przefrunął w ekspresowym tempie. Liczę, że i kolejny taki będzie :)
UsuńMiło Cię widzieć!
OdpowiedzUsuńMój brat ma podobnie - on w NL, żona i dzieci tutaj. Niby we wrześniu ma ich ściągnąć do siebie, ale jakoś sprawa przycichła. Głowa do góry!
OdpowiedzUsuńTo u nas już jest postanowione - jeżeli okaże się, że będę w ciąży od razu jadę do Męża :) A potem pomyślimy co dalej.
UsuńFajnie, że już wróciłaś:)
OdpowiedzUsuńWidzę, że to ciężki powrót, ale Kochana głowa o góry będzie dobrze:)
Kochani dacie radę!!!! Musicie dać!!!!!
Bo kto, jak nie my! ;)
UsuńAle za to jak się zobaczycie Znowu...:-) Wiem...ciężko. Tez tak mialam. Czekam na dalsze relacje!Buźka!
OdpowiedzUsuńSuper, że wróciłaś Justynko. My dziś zaczęliśmy pełną parą od konferencji, tyle zmian w prawie!
OdpowiedzUsuńJa już od wtorku codziennie w szkole jestem po parę godzin... Dziś siedziałam 6, bo musiałam zmienić salę i przenieść wszystko do innej. Nawet nie wiedziałam, że mam tyle rzeczy! :)
Usuń