piątek, 11 kwietnia 2014

O maszynie kilka słów

  Dziś będzie długo, więc proszę zrobić kubek gorącej herbaty i zapraszam :)
 Szyciem na maszynie interesowałam się.... hmm... można powiedzieć od małego. Nie raz, nie dwa siedziałam z mamą wieczorami i patrzyłam jak szyje. I pruje. I szyje znowu. Bo stary Łucznik, którego ma  zresztą do dziś, szył dobrze tylko czasami miała napady i gnał jak szalony. Problem był w tym, że od połowy swojej "gonitwy" już na przykład nie miał nici albo zaczął motać i dolny szew wyglądał jak kogel mogel :) Z czasem i ja prułam, ale na tym się kończyło. Szycie na maszynie oczywiście się kończyło, bo ręcznie to szyłam już ohoho! W pierwszej czy drugiej klasie szkoły podstawowej szyłam z kawałków materiałów ubranka dla mojej ukochanej Barbie. Z tego co pamiętam, przeważały ubranka w stylu Tarzana :) Bluzeczka na jedno ramię i asymetrycza spódnica. I takich kompletów miała przynajmniej dziesięć :) Później wszystko ucichło. Raz, gdzieś na studiach chciałam uszyć etui i na telefon to wyszło... coś. Coś niestety nie nadawało się na nic :)
  Na szycie wzięło mnie gdzieś w tamtym roku. Stwierdziłam, że jak już będę starsza i poważniejsza (czyli nie wiem kiedy), będę miała maszynę. I tego miałam się trzymać do momentu, gdy zaczęłam buszować po forach i blogach. Wciągnęło mnie na maksa i tak już zostało. Początkowo chciałam kupić sobie maszynę dla dzieci, taką z jednym ściegiem, ale szybko mi odradziła mama. Na forach też pochlebnych opinii nie znalazłam o takich maszynach.
  Jako pierwsza spodobała mi się maszyna Janome Sew Mini. Już byłam zdeterminowana, by ją kupić, jednak dowiedziałam się, że ważniejsze części ma z plastiku, a nie metalu. Czyli kolejna , tym razem droższa, przeznaczona dla dzieci. Wtedy trafiłam na bloga Adeli i na jej post o maszynie z Lidla . Był koniec lutego. Zaczęłam gorączkowo szukać po Lidlach we Wrocku, czy przypadkiem nigdzie z grudniowej wystawy jakaś maszyna się nie zapodziała. Ale niestety wszędzie cisza. Około 10 marca trafiłam w jednym Lidlu na panią piastującą stanowisko zastępcy kierownika sklepu i okazało się, że.... 3 tygodnie wcześniej zrobiła zwrot tychże maszyn, ponieważ zalegały w magazynie.... Zła byłam, oj zła. Po licznych mailach i telefonach do biura obsługi klienta okazało się, że nie mogą mi tej maszyny sprowadzić mimo, że jest w magazynie głównym. I tak moje marzenie posiadania zielonej maszyny zostało odłożone na później. Kiedy? Nie wiadomo. Najwcześniej maszyny mogą pojawić się koło sierpnia czy września, tak jak miało to miejsce w poprzednich latach.
  Szkoda tylko, że nie ma u nas możliwości zamawiania z niemieckiego sklepu Lidla on-line. Nie wysyłają za granicę, a tam maszyna jest dostępna cały czas i nawet przeliczając euro wychodzi o wiele taniej.

  Czekając na maszynę zaczęłam kolekcjonować materiały :)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za miłe słowa i zapraszam do dyskusji :)