poniedziałek, 4 stycznia 2016

Międzyblogowy kącik czytelniczy cz.8

Osiem. 
Tyle książek dałam radę przeczytać w 2015 roku. 
Trochę mało i ubolewam nad tym, ale nic nie poradzę. 
Mam nadzieję, że w tym roku będzie lepiej :)


Ostatnią książką, którą udało mi się doczytać do końca była "Kraina zwana Tutaj" Cecelii Ahern. 



  "Kraina zwana Tutaj" to już trzecia książka Ahern, którą czytałam. Autorka ma, według mnie, specyficzny styl pisania, który czasem odpowiada, a czasem drażni. W przypadku tej książki nie było mowy o drażnieniu. Pochłaniałam ją każdą wolną godziną, czasem w środku nocy ;) Przyznam Wam szczerze, że czytając opis na odwrocie książki jakoś specjalnie mnie nie przekonał i nie zachęcił do przeczytania książki, dlatego bidulka ładnych parę miesięcy (jak nie rok) leżała na półce. Wzięłam ją ze sobą do samolotu, gdy w listopadzie leciałam do Mężusia. W końcu prawie 2h w jedną i 2h w drugą stronę nudzić się nie będę ;) 
  Tak jak już napomnkęłam - książkę po prostu pochłaniałam! W pierwszej chwili wydawała się trochę dziwna, ale nie nudna. W momencie, gdy poznałam główną bohaterkę stwierdziłam, że jest zwykłą pedantką, chociaż u niej to już chyba była choroba, bo jak wytłumaczycie układanie każdej, nawet najdrobniejszej rzeczy na swoim miejscu i podpisywanie każdej z nich imieniem i nazwiskiem, bądź inicjałami? Paniczne szukanie zaginionych rzeczy też normalne nie jest... Ale gdy kolejne strony otworzyły się przede mną, dowiedziałam się, że wszystko ma podłoże dużo głębiej, niż by nam się mogło zdawać. 
  Sandy Shortt od momentu zaginięcia koleżanki z klasy (w sumie wroga) nie przestawała się zastanawiać, gdzie znajdują się zaginione osoby i przedmioty. Stało się to jej obsesją do tego stopnia, że rozpoczęła pracę w policji. Gdy praca nie spełniała jej oczekiwań, na własną rękę szukała osób zaginionych. Wspierała ich rodziny, zbierała materiały... Przegapiła jednak w tym wszystkim miłość. Nie dostrzegała jej, ale... nie wszystko było jeszcze stracone ;)
  Wszystko zmieniło się w chwili, gdy podjęła się odnalezienia młodego mężczyzny. Co się zmieniło, zapytacie? Sama Sandy zaginęła i znalazła się tam, gdzie zaginieni ludzie, których przez lata nie mogła odnaleźć. Odnalazła zarówno ich, jak i kilka kartonów swoich rzeczy, ale... powrócić do świata realnego się nie dało. 
  Jak zakończyła się ta historia? Nie zdradzę tego, bo i tak język mam już za długi i zbyt wiele napisałam ;) Jedyne, co mogę Wam na koniec napisać to to, byście ową książkę przeczytali. Według mnie C.Ahern ma niezwykły dar i umiejętnie łączy w swoich książkach świat realny, magię i fantazję, a lekka i bardzo pozytywna książka w ponure dni jest jak słońce :)

5 komentarzy:

  1. Ja w sumie nie liczyłam ile książek przeczytałam :P
    Tej autorki czytałam tylko "PS. Kocham cię", ale nawet nie pamiętam za bardzo swoich wrażeń :P bardziej pamiętam film...

    Jestem bardzo ciekawa, co zrobiłaś z wełną czesankową! :D mam nadzieję, że pokażesz!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam dokładnie takie same odczucia po przeczytania "PS: Kocham Cię". Książka wydała się ok, ale przeczytałam ją dopiero po oglądnięciu filmu i według mnie film wygrał :)

      Czesankę pokażę, ale dopiero jak się za nią wezmę ;)

      Usuń
  2. Zaciekawiłaś mnie tą książką, zwłaszcza miejscem, w którym znajdują się zaginieni ludzie i rzeczy.

    Chyba już kiedyś wspominałam, że nie liczę, ile czytam, ale jakiś czas temu zaciekawiło mnie to i założyłam sobie wtedy czytanie 12 książek w roku i zaczęłam zapisywać przeczytane tytuły - w ubiegłym roku wyszło mi 20 i pół. Dla jednych tylko, dla innych aż, dla mnie w sam raz, akurat tyle, na ile mi czas pozwolił, bo czytanie to nie wyścig, to przyjemność. Znasz blog Maknety (makneta.com)? Tam co środę spotykamy się na Wspólnym Dzierganiu i Czytaniu. Polega to na tym, że pokazujemy swoją aktualną robótkę i piszemy parę słów o książce, którą czytamy lub przeczytałyśmy. I nie musi to być co tydzień inna praca, czy inna książka. Zajrzyj, zachęcam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie przeczytaj, bo książka zakorzenia się w głowie na długo i niby wiemy, że takie miejsce nie istnieje, ale często później łapałam się na tym, że do różnych zagubionych moich rzeczy podchodziłam na luzie i mówiłam sobie, że przecież wiem, gdzie się znajdują hehe :) Niby miejsce takie nie ma racji bytu, ale... kto wie ;) I do tego jest tak magiczne! :)
      Bloga Maknety nie znam, ale zaglądnę. Często czytałam o tego typu spotkaniach, ale jakoś mnie do udziału nie ciągnęło. Może kiedyś zmienię zdanie? ;)

      Usuń
  3. a ja już pomyślałem, że bohaterka sama zabijała osoby i znosiła ciała do jakiejś piwnicy, później o tych faktach zapominała i szukała tych "zaginionych" osób, pewnie jednak nie o to chodzi, chętnie obejrzałbym film, jak możesz podaj tytuł jeżeli różni się od tytułu książki

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za miłe słowa i zapraszam do dyskusji :)