Witajcie! :)
Żyję, mam się całkiem dobrze tylko... czasu brak...
Dziś post "telefonowy" i już widzę, że nie cierpię tak pisać.
Jutro pewnie go edytuję na laptopie (jeżeli czasu wystarczy ;)).
Wracając do tematu - dziś coś prostego i szybkiego na kolację :)
Zapraszam! :)
Sezon na szparagi trwa, więc się na nie skusiłyśmy z Mamusią :) Pomysłu brakło, więc na szybko wygooglowałam jakiś przepis i co się okazało? Że moja wersja "nie mamy tego, ale mamy tamto" okazała się naprawdę smaczna - stąd ten post :)
Przejdźmy do konkretów.
Będziemy potrzebować:
- zielonych szparagów wedle uznania (u nas 15 sztuk)
- wędlinę w plasterkach (u nas drobiowa i salami)
- ser żółty w cieniutkich plasterkach, tzw. "mierzwiony"
- przyprawy (u nas pieprz ziołowy i bazylia suszona)
- sól
- garnek do gotowania i naczynie żaroodporne
Zaczynamy! :)
Szparagi obieramy (polecam obieraczkę do warzyw) i podgotowujemy
w delikatnie osolonej wodzie przez 10 minut.
Następnie osuszamy i ochładzamy je.
Szparagi owijamy wędliną i plasterkiem sera.
Wędlinę pokroiłam w paski i owijałam jak mi wyszło ;)
Układamy w naczyniu żaroodpornym i posypujemy przyprawami według uznania.
Następnie wkładamy naczynie do nagrzanego piekarnika (200°C) na 15 minut.
Voila! :)
Smacznego! :)
Następnym razem spróbujemy też białych :)
A już niedługo podam Wam przepis na pyszny orientalny obiad :)
Zostało mi jeszcze kilka szyciowych prac do pokazania na blogu, ale nie wiem kiedy to ogarnę.
Ostatni czas był bardzo fajny i się pomału normował, Korcia miała drzemki o konkretnych godzinach, po wyjściu kolejnych zębów zrobiła się spokojniejsza, już same wybierałyśmy się w podróże samochodowe i fajnie je znosiła. Do czasu, czyli do przedwczoraj. Teraz mamy kombinacje z jedną drzemką w ciągu dnia lub (tak jak dziś) pobudką o 4:45 i płaczem nie wiadomo o co. A dodam, że Korcia normalnie wstaje po 8, więc dzień dziś ciekawy. Rano byłyśmy na badaniach (Korcia jako mój towarzysz :) ) to w momencie, gdy pielęgniarka chciała pobrać mi krew Korcia się tak panicznie rozpłakała, że całą drogę powrotna do domu szlochała. Chyba się przestraszyła, że coś złego mi się dzieje ;) Kochane słoneczko mamusine :) O właśnie, bo w maju był mój pierwszy Dzień Matki z Korcią po tej stronie brzucha i zaraz potem pierwszy Dzień Dziecka Korci :) Też Wam o tym napomnkę :) A! I jeszcze makami Was niedługo uraczę, bo wybieram się już kolejny dzień na spacer z Korcią i aparatem, więc jak dojdzie do skutku to zrobi się tu makowo :)
Tęsknię do Was i Waszych blogów, ale jeszcze nie dam rady wrócić :(
Na koniec piwonia ukryta w poszafirkowych zieleniach :)
Ściskam Was kochani serdecznie w ten piękny dzień :)
pysznie wyglądają te szparagi :) ja też mam coraz mniej czasu na bloga
OdpowiedzUsuńMnie szparagi nie wychodzą. Nie umiem przyrządzić tak, aby były dobre. Dlatego najczęściej jem je na mieście lub u kogoś :)) Twoje wyglądają pysznie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :))
Kiedyś zrobiłam szparagi w podobny sposób, ale że było to poza sezonem i wzięłam konserwowe, to mi się trochę porozpadały. Może skuszę się na świeże według Twojego przepisu.
OdpowiedzUsuńAkurat mam szparagi i spróbuje przepis :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie jadłam szparagów...moze kiedys spróbuje skoro sa zjadliwe hehe:)
OdpowiedzUsuńFaktycznie dużo u Ciebie się dzieje!!
OdpowiedzUsuń