wtorek, 20 stycznia 2015

Four busy days

Miałam odpocząć i co? 
I nic z tego ;) 
Działo się u mnie przez ostatnie 4 dni dość sporo, 
więc kto ciekawy mojej paplaniny to zapraszam :)


  Po kolei.... W piątek po pracy nie robiłam nic. Dosłownie! I szczerze to nawet za bardzo nie pamiętam co się działo - luz i już :) Ale w sobotę.... Oj fajnie było :) W końcu wybrałam się z moją Siostrą w miasto hehe :) Znaczy się mały rekonesans sukniowo-ślubny zrobiony i nawet parę sukni przymierzyłam! :) Wiecie co? Największe wrażenie na mnie zrobiła pierwsza suknia, gdy w niej wyszłam na podest w salonie i zobaczyłam się w lustrze. Dopiero do mnie dotarło, że właśnie zaczęłam maraton-szukania-sukni-ślubnej :) Przymierzyłam na szybko różne kroje, bo akurat miała pani 30 minut przerwy między rezerwacjami. Kobieta prowadząca salon sukni ślubnych była bardzo miła, rzeczowa i widać doskonale orientowała się w tym, o czym mówiła. Nic na siłę nie wciskała. Suknie miała piękne, ale zakochałam się w plecach. Pani nawet przyznała, że to jej konik i sama projektuje większość z nich! :) I powiem Wam, że po tych paru przymiarkach byłam już pewna czego chcę i jak ma wyglądać moja suknia ślubna! Ale..? Do czasu! :) Gdy w poniedziałek dotarłam do kolejnego salonu i zaczęłam mierzyć kolejne i to całkiem inne, na które normalnie uwagi bym nie zwróciła to się dopiero zaczęło! Mętlik w głowie na całego! To skromna prosta, to syrenka, to księżniczka... a do tego biała, kremowa, pudrowy róż... i romantyczna... i bardziej odważna... A przede mną jeszcze przynajmniej 3 salony i kolejne suknie... Oj ciężko będzie, ciężko :) Ale żeby nie było mam 2 faworytki :) Czas pokaże co z tego wyjdzie :) 

A tu taka mała migawka trochę zniekształcona w lustrze....


  Szkoda, że nie można robić zdjęć tak oficjalnie i na podeście, bo to było tak tylko ukradkiem w przymierzalni, gdy pani poszła po kolejną suknię. Na zdjęciu tego nie widać, ale była piękna i zgadniecie jakie miałam pierwsze skojarzenie? Jazda figurowa na lodzie! :) Bo na ślubną jakoś niestety mi nie wyglądała... chociaż piękna była :)

  A co jeszcze ciekawego się działo? Wymęczyłam się na basenie - w końcu! :) Muszę wrócić do mojego postanowienia i je konsekwentnie realizować - raz w tygodniu basen. Bo i człowiek lepiej się czuje, niby zmęczony, ale głowa jakaś lżejsza :)

  Dużo też siedziałam przy robótkowych rzeczach, bo zapisałam się do paru wymianek. Pierwsza to karteczkowa u Czarnej Damy, a w styczniu temat smerfy, więc niebieska koperta poleciała do mojej parki :) U Hubki38 zapisana jestem na całoroczną urodzinową i dwie pierwsze styczniowe paczuchy właśnie dziś wysłałam. I tak sobie wymyśliłam, że w tym roku wszystkie paczki na tę wymiankę będę pakować w czerwono-złoty papier :)



  Udało mi się wczoraj zaliczyć jedną konferencję językową z wydawnictwa i mam certyfikat i masę przydatnych książek. Odkąd nasze cudowne ministerstwo zaczęło kombinować przy książkach, wydawnictwa przestały organizować konferencje, a szkoda. Bo i dowiedzieć się można dużo i coś zawsze pomocnego w pracy dostać. A co potem? Kawusia z koleżankami z pracy :) Uwielbiam gorącą czekoladę, ale w połączeniu z tiramisu.... zasłodziłam się na maksa! :) A potem był kolejny salon z sukniami... podoba mi się to coraz bardziej! Mogę te suknie przymierzać codziennie! :)

  Udało mi się wyskoczyć też na końcówkę wyprzedaży po parę ciuszków. Nie wiem w sumie dlaczego, ale ostatnio coraz częściej goszczą u mnie szarości w szafie. I tym razem aż 3 rzeczy były szare.


  Ale wiecie co najbardziej lubię w nowych ubraniach? Wstążeczki! :) Bo są takie cieniutki, a u mnie w pasmanterii nie mogę takich dostać :)


  I dziś nastąpił ten dzień! Wyciągnęłam maszynę i.... zaczęłam szyć! :) Haha potrafię! :) Na początek były to kartki, bo podobają mi się takie z przeszyciami, więc pierwsze ściegi wykonałam na zwykłej białej kartce. I co się okazało? Że chyba wszystko było naoliwione, bo pozostały tłuste plamy. Ale na szczęście tylko na początku - później już szło dobrze i czysto :)



A co z tego wyszło? Na razie tajemnica! :)

  Spodobało mi się to bardzo :) Ale... zanim zaczęłam szyć to wszystko przygotowałam i zrobiłam sobie kawę :) Zajadałam się ciachem przy okazji przyglądając się mojej ślicznej, fioletowej maszynie z każdej strony, a na koniec przystąpiłam do dzieła :) Używałam nici, które były w zestawie z maszyną, ale będę musiała zakupić sobie chyba jakieś takie lepsze, bardziej szyciowe-maszynowe. Macie jakieś propozycje? Bo ja się kompletnie nie znam...



  Czujecie już wiosnę? Ja już poczułam! I powiem Wam, że już miałam ochotę rozebrać moją choineczkę i pochować wszystkie świąteczne ozdoby do pudła, by czekałby tam spokojnie 11 miesięcy, ale... taką mam swoją małą tradycję, że rozbieram choinkę 1 lutego wieczorem i dopiero 2 lutego zaczynam okres oczekiwania na kolejne święta i... piękną wiosnę! :) To właśnie dlatego jeszcze na zdjęciach widać świecącą się choineczkę :)

  Miało być krótko, a rozpisałam się. A dlaczego krótko? Bo jutro rano mam zarezerwowany bilet na moje kochane podkarpacie! :) Jadę na parę dni do domu i Rodziców :) Mam nadzieję, że tam odpocznę i trochę zapomnę o pracy, bo niestety dziś (mimo ferii) musiałam w niej być. A zaraz po feriach czeka mnie wywiadówka... i wyróżnienia na półrocze, i plany na kolejne miesiące i... i tak dalej :) Ale zanim to nastąpi coś na pewno zdziałam :) Pakuję ze sobą szydełko i trochę ładnych już wiosennych nici, nowy numer Mollie potrafi, a do tego książki mojej ukochanej L.M.Montgomery i wracam do jej cudownego świata :) Przyznam, że chciałabym żyć w czasach bohaterów książek Montgomery. Wszystko było takie proste i piękne.... :) Chwaliłam się już Wam, że mam wszystkie książki L.M.Montgomery? No to mam :) Teraz czas na serię o Emilce. Wszystkich 3 książek pewnie nie przeczytam w parę dni, ale kto wie... noce są długie :)


Gdyby ktoś wybierał się jutro z Wrocławia do Rzeszowa, to kto wie? 
Może gdzieś po drodze się spotkamy! :) 

Uciekam się pakować, bo walizka pusta, a tu już północ!

Ściskam Was mocno! :)
Do następnego! 

13 komentarzy:

  1. fakt, te rękawki takie obcisłe jakby zbrakło materiału, skromność jest zaletą w ślubnych sukniach
    ale ta skromnosc jest nawet jak dla mnie przesadzona. Powodzenia w dalszych poszukiwaniach :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może się wydają obcisłe na zdjęciu, ale wcale takie nie były. Idealnie dolegały i nigdzie się nic brzydko nie marszczyło :) Ale to tak jak mówiłam - ta suknia dla mnie jako panny młodej odpada. Chociaż, gdy wychodziłam z salonu przyszła dziewczyna po odbiór właśnie takiej :)

      Usuń
  2. Pięknie to wszystko opisałaś. Też miałam skojarzenie z tą sukienką o jeździe figurowej ;) Ciekawa jestem Twoich tworów szyciowych i wyboru sukni :) Myślałam, że w Twoje ferie uda nam się spotkać ale widzę nie ma szans :) W takim razie miłego pobytu!! Buziaki!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale jestem ciekawa, co poszyłaś! Mięgo wypoczynku!

    OdpowiedzUsuń
  4. no to działo się u Ciebie sporo, sukienkowy zawrót głowy będzie, już jestem ciekawa co wybierzesz

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale kochana się u Ciebie dzieje, widzę ciągle gdzieś biegasz, albo coś robisz i bardzo dobrze :) Maszynę masz w cudnym kolorze, już czekam żeby zobaczyć te karteczki z przeszyciami. Może mnie też tym zarazisz :) Sukienka na zdjęciu śliczna, ale rzeczywiście jak nic - jazda figurowa :) Ciacha Ci zazdroszczę, bo ja słodyczożerna więc też bym sobie takie zjadła hi hi. Miłego wypoczynku u Rodziców Ci życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Piekna maszyna! Ja musze zrobuc miejsce na maszye od Babci, bo mi dala ;) a kartek nigdy nie szylam, musze sprobowac!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz ją? :) No to super! :) Moja na razie stoi w kartonie i wyciągam ją, gdy potrzebna jest (a raczej będzie:)), bo do dyspozycji mam tylko okrągły stół, który pełni wiele funkcji. A szycie na kartce podoba mi się chyba bardziej niż na materiale dlatego, że jest fajna, sztywna i nic się nie zwija. Spróbuj koniecznie :)

      Usuń
  7. Sukienka śliczna! chętnie wybrałabym taką na ślub :) totalnie mój styl.

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak ja lubię Emilkę. Bardziej niż Anię, która działa mi na nerwy. Rękawy i góra sukni rzeczywiście mogą się z "łyżestwem" kojarzyć. Powodzenia w szyciu kartek - ja wolę szyć je ręcznie.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za miłe słowa i zapraszam do dyskusji :)